Właścicielka oddała psa do fryzjera. Wkrótce na odbiór czekała urna z prochami
Rosane Martins zawiozła swojego psa do salonu piękności na regularne strzyżenie, jednak wkrótce otrzymała wiadomość, że pupil uległ wypadkowi. Kobieta zapewnia, że zwierzę było w dobrym stanie zdrowia i nic nie wskazywało na to, aby mogłaby mu się stać krzywda. Po przewiezieniu go do weterynarza z powrotem otrzymała jedynie jego prochy.
Aż trudno uwierzyć w to, co spotkało Rosane i jej ukochanego psa o imieniu Luizinho, który miał zostać wykąpany i ostrzyżony. Zwyczajna wizyta u groomera zakończyła się ogromną katastrofą. Opiekunka pupila nie pozostawiła tej sprawy bez wyjaśnienia i skierowała zawiadomienie do prokuratury.
Oddała psa do groomera, po kilku godzinach otrzymała szokującą wiadomość
Kiedy Rosane zaprowadziła swojego psa rasy shih tzu o imieniu Luizinho do miejsca pielęgnacji czworonogów, nigdy nie pomyślałaby, że rutynowa wizyta zakończy się w tak tragiczny sposób. Była przekonana, że po kilku godzinach jej pupil wróci do niej pachnący i zadbany, jednak stała się najgorsza z możliwych rzeczy.
Około godziny 12:30 kobieta zostawiła dwóch futrzastych podopiecznych pod opieką psich fryzjerów, a sama udała się do pracy. Od groomera miał odebrać je jej mąż, jednak po kilku godzinach otrzymała wiadomość od pracowników salonu z pytaniem, czy jest opiekunką wskazanych czworonogów. Była pewna, że zwierzaki są już gotowe, aby wrócić do domu. Jednak prawda okazała się zupełnie inna.
Ratują zwierzęta z rąk oprawców. Proszą o Twoje 1,5%
Wizyta u fryzjera skończyła się śmiercią psa
Podczas rozmowy Rosane dowiedziała się, że z jednym z psów - Luizinho - stało się coś niedobrego. Nalegała, aby pracownicy powiedzieli jej, o co chodzi i wtedy przekazano, że shih tzu nie żyje. Kobieta nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała przez telefon, dlatego od razu wsiadła w samochód i udała się pod wskazany adres.
Na miejscu ujrzała psa przykrytego ręcznikiem, który na szyi i ustach miał jeszcze krople krwi. Przy rozmowie był obecny również lekarz weterynarii Orzekł, że zwierzę zmarło w wyniku zawału serca spowodowanego niespodziewanym pogorszeniem stanu zdrowia podczas suszenia.
- Mój pies był zdrowy - mówi załamana kobieta.
Do salonu wezwano policję, która zajęła się sporządzeniem raportu z miejsca zdarzenia. Obecny na miejscu weterynarz zasugerował, aby zwierzę zostało w zakładzie, a jego ciało skremowano, na co właścicielka przystała.
Nie ma psa, nie ma problemu
Wraz z informacją o kremacji psa, Rosane dowiedziała się, że cała procedura potrwa około 8 dni. Kolejnego dnia, kiedy zgłosiła się do odpowiednich służb, aby wyjaśnić szczegóły zajścia, usłyszała, że niezbędna będzie sekcja zwłok Luizinho. W tym celu udała się do groomera, aby zrezygnować z usługi kremacji, jednakże w salonie pielęgnacji dla psów jej zwierzaka już nie było. W zamian właścicielce wręczono urnę z prochami.
- Powiedzieli mi, że przyspieszyli kremację - mówiła oburzona.
Opiekunka psa złożyła zażalenie, przeczuwając, że pracownicy salonu z premedytacją usiłowali zatrzeć ślady przestępczego działania. Na obecną chwilę nie wiadomo jeszcze, jak potoczy się cała sprawa.
- Teraz chcę wiedzieć, co się stało - wyznaje zrozpaczona.
źródło: portalrcom.com.br