W zaspie znalazł go narciarz. Na miejsce dotarli ratownicy, myśleli, że już za późno. Wtem stał się cud
Narciarz podczas zjazdu z trasy, natknął się na potrzebującą istotę. Wycieńczona, leżała skulona pod drzewem, usiłując schronić się przed chłodem. Zbliżała się noc i nadciągała zamieć śnieżna. Mężczyzna nie był w stanie sam pomóc cierpiącemu stworzeniu. Dlatego postanowił zaalarmować profesjonalne służby. Dwie wolontariuszki, pomimo niesprzyjającej pogody i późnej pory, natychmiast zabrały się do akcji ratunkowej.
Na śnieżnym pustkowiu znalazł cierpiące zwierzę
Pewien narciarz korzystający z sezonu w górach Sierra Nevada, podczas ostatniego tego dnia zjazdu, natknął się na trasie na stworzenie, które potrzebowało pomocy. Pod jednym z drzew, w śnieżnej zaspie leżał przerażony i zziębnięty pies. Zwierzę starało się uchronić przed zimnym wiatrem, ale niewiele było w stanie zrobić.
Mężczyzna był przekonany, że czworonóg nie przetrwa nocy w tym miejscu. Co gorsze, zbliżał się zachód słońca i wszystko wskazywało na to, że niebawem rozszaleje się burza śnieżna. Pies był duży, przez co narciarz nie był w stanie samodzielnie mu pomóc. Dlatego postanowił poprosić o pomoc profesjonalistów posiadających odpowiedni sprzęt.
20-latek bez skrupułów nagrał i rozesłał znajomym, jak torturuje psa. Zwierzę nie przeżyło Kto mógł, chował się w budynku. Niedźwiedź wdarł się na posesję, piesek pokazał mu, kto tu rządziMyślały, że na pomoc jest już za późno. Pies nie ruszał się
Zaniepokojony narciarz niezwłocznie skontaktował się z lokalnymi organizacjami zajmującymi się pomocą dla bezdomnych zwierząt. Na jego apel zareagowały aktywistki z Tahoe Paws oraz TLC Furry Friends, Allen i Elsa. Obie kobiety nie zważając na niesprzyjające warunki atmosferyczne, zabrały ze sobą sprzęt ratowniczy i udały się w miejsce wskazane przez narciarza.
Kiedy dotarły do drzewa, pod którym leżał pies, myślały, że się spóźniły. Przez kilka chwil czworonóg leżał skulony i nie ruszał się. Dopiero kiedy podeszły bliżej zwierzak delikatnie podniósł głowę i otworzył oczy. Był wyziębiony, ale wciąż żywy, tylko to się liczyło. Aktywistki położyły wycieńczonego psa na sankach, po czym zaczęły z mozołem wracać do miasta. Nie spodziewały się tego, że to dopiero początek ogromnych emocji związanych z historią psiaka znalezionego na lodowatym pustkowiu.
Pies był zachipowany. Jego właściciele szukali go od dawna
Lekarz weterynarii, który udzielił uratowanemu psu profesjonalnej pomocy, odkrył, że zwierzak ma wszczepiony mikroczip. Dzięki temu aktywiści byli w stanie skontaktować się z jego właścicielem. Okazało się, że czworonóg był poszukiwany od kilku miesięcy.
Zaginął w sierpniu. Jego właściciele stracili go z oczu w czasie wakacji. Wyniknęło to z ogromnego zamieszania spowodowanego pożarami w Kalifornii. W tym czasie mnóstwo ludzi straciło swoich bliskich. Russa, bo tak nazywa się uratowany czworonóg, uciekł ze strachu. Jego rodzina szukała go w wielu miejscach, również w licznych schroniskach dla bezdomnych zwierząt. Z czasem zaczęli wierzyć w to, że ich pupil stał się jedną z ofiar katastrofy przyrodniczej. Nie spodziewali się, że dane im będzie jeszcze go zobaczyć. Russa musiał zmierzyć się z dwoma żywiołami, aby móc w końcu wrócić do domu.
Źródło: facebook.com/tahoepawstribe, wamiz.de