Twierdzili, że sprzedają koty domowe. Nie do wiary, czym były naprawdę, to niebezpieczny gatunek
Nielegalny handel zwierzętami, choć jest surowo karany i ścigany przez odpowiednie służby, wciąż funkcjonuje. Zjawisko to potwierdza choćby sytuacja, która miała miejsce niedawno. Na szczęście w tym przypadku policjanci mieli rękę na pulsie i w porę zareagowali na przestępstwo. Zaskakujące, w jaki sposób starali się tłumaczyć winni.
Policja przygotowała prowokację
Miejscowi policjanci już od jakiegoś czasu przyglądali się parze, która ich zdaniem miała coś za uszami. Podejrzewali ją o prowadzenie sprzedaży nielegalnych osobników gatunków, które nigdy nie powinny znaleźć się na rynku. W związku z tym postanowili przygotować specjalną akcję, która dałaby jasne dowody na to, że podejrzani postępują w nielegalny sposób.
W tym celu jeden z funkcjonariuszy umówił się na spotkanie ze sprzedawcą. Cała akcja rozegrała się na parkingu przy jednym z miejscowych sklepów. To, co stało się później, rozwiało wszelkiej wątpliwości służb.
To nie byli ludzie. Fotopułapka w lesie zarejestrowała niewiarygodną bójkę. Niedaleko były maleństwaTłumaczył się, że sprzedaje koty domowe
W wyznaczonym miejscu spotkania, funkcjonariusz dostrzegł mężczyznę, z którym miał dokonać transakcji. Finalnie agent działający pod przykrywką nabył małe kocię, za 7,5 tys. dolarów, co wynosi ponad 32,5 tys. złotych.
Eksperci nie mieli wątpliwości, że zwierzę zdecydowanie nie należy do przedstawicieli kotów domowych. Tak naprawdę był to mały margaj - ocelot nadrzewny. To gatunek dzikiego kota pochodzącego z Ameryki Południowej.
Niedługo później sytuacja się powtórzyła. Tym razem ten sam mężczyzna chciał dokonać sprzedaży młodego jaguara. W tym samym czasie służby obserwowały dom handlarza, z którego wyszła żona z walizką pełną pieniędzy. Policjanci zatrzymali ją, a ta przyznała, że zmierzała z nią do męża. Kobieta powiedziała, że jej mąż zajmował się nielegalnym handlem zwierzętami, na które oczywiście nie miał pozwolenia.
Zaskakujące tłumaczenie
Zatrzymany mężczyzna próbował tłumaczyć się w zaskakujący sposób. Twierdził, iż był przekonany, że sprzedając policjantowi młodego ocelota, w rzeczywistości jest to kot perski.
Oczywiście taki występek nie jest zgodny z prawem. Rafael Gutierrez-Galvan i jego żona Denayira Garza działali nielegalnie. Mogą usłyszeć zarzuty do nawet pięciu lat więzienia oraz grzywną w wysokości 20 tys. dolarów.
źródło: The Sun