Wyszukaj w serwisie
Psy Koty Inne zwierzęta Nasze ZOO Głosem eksperta Pozostałe quizy
Swiatzwierzat.pl > Inne zwierzęta > Skandaliczna "atrakcja" na starówce. Najpierw dręczyli sowy, teraz zdzierają kasę z turystów na inne sposoby
Kamila Sabatowska
Kamila Sabatowska 02.06.2023 11:27

Skandaliczna "atrakcja" na starówce. Najpierw dręczyli sowy, teraz zdzierają kasę z turystów na inne sposoby

straż miejska i szop pracz
Straż Miejska Warszawa, Marek BAZAK/East News

Na warszawskiej Starówce kwitnie “biznes” polegający na wykorzystywaniu zwierząt do celów rozrywkowych. W pobliżu placu Zamkowego pojawiają się ludzie pobierał datki od turystów za zdjęcia z wystraszonymi stworzeniami. Niedawno media obiegła informacja o interwencji w sprawie dręczonych sów, a tym razem stołeczna Straż Miejska zainteresowała się fotografowanym szopem praczem i gołębiami pawikami.

Mężczyzna, który przetransportował gołębie i szopa pracza na Starówkę, zupełnie nic nie robił sobie z tego, że są nie tylko zaniedbane, ale i mocno przestraszone. Miał jeden cel - zarobek na turystach. 

Sowy nie były jedyne

Niedawno na Starówce w Warszawie zatrzymano mężczyznę, który dręczył na niej sówki. O interwencji rozpisywało się wiele portali, a miłośnicy zwierząt nie mieli najmniejszych wątpliwości, że takie zachowanie ze strony nieodpowiedzialnych hodowców nigdy więcej nie powinno się powtórzyć. Realia są jednak inne.

Podczas interwencji z sowami mężczyznę zatrzymano, a ptaki przebywające w pełnym słońcu ze związanymi nogami i brakiem dostępu do wody zabezpieczono. Niestety, podobna sytuacja powtórzyła się szybciej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.

Pozbyli się psa, “Szukał ich każdego dnia”. Los sprawił mu najpiękniejszą niespodziankę

Gołębie i szop pracz dręczone na Starówce w Warszawie

W tym tygodniu patrolujący teren strażnicy miejscu dostrzegli mężczyznę z szopem praczem i stojakiem dla gołębi, na którym siedziały pawiki. Cała sytuacja miała miejsce nieopodal katedry Świętojańskiej. Właściciel zwierząt pobierał gotówkę od turystów, którzy chcieli zrobić sobie zdjęcie z jego podopiecznymi.

Jak nietrudno się domyślić, zarówno ptaki, jak i szop pracz nie czuły się komfortowo w tym miejscu. Gwar i natłok ludzi, którzy przewijali się w ich pobliżu, skutecznie przysparzał im stresu. Ponadto gołym okiem było widać, że są zaniedbane.

- Funkcjonariusze wylegitymowali mężczyznę, sprawdzając także zgody na posiadanie zwierząt. Ze względu na braki w tych dokumentach i zły stan podopiecznych, na Świętojańską została wezwana policja - informuje Straż Miejska z Warszawy.

szop (1).jpg
Straż Miejska Warszawa
gołębie.jpg
Straż Miejska w Warszawie

Zwierzęta trafiły pod opiekę specjalistycznego azylu

Funkcjonariusze Straży Miejskiej wezwali na miejsce specjalistów z organizacji działającej na rzecz zwierząt. Po przebadaniu szopa i ptaków, na jaw wyszło, że rzeczywiście nie są w najlepszej kondycji i niezbędna jest im pomoc w odzyskaniu pełni zdrowia i sił. W związku z tym trafiły do azylu, gdzie pod czujnym okiem specjalistów będą dochodzić do siebie.

Właścicielem zwierząt, który upatrzył sobie zarobek na bezbronnych istotach, zajęła się policja. Ma zostać przesłuchany, a następnie odpowiedzieć za dręczenie podopiecznych.

W tym wypadku wina spoczywa również na turystach, którzy chętnie korzystali z oferowanych usług, licząc na oryginalną pamiątkę z pobytu w stolicy Polski. Niestety nie wszyscy jeszcze zdają sobie sprawę z tego, że organizowanie sesji zdjęciowych w gwarnych miejscach przy jednoczesnym traktowaniu podopiecznych jako rekwizytów może zostać skwalifikowane jako dręczenie zwierząt. 

źródło: Straż Miejska Warszawa; eska.pl

Przygarnęli kotkę, która dopiero co została mamą. Zerknęli na łapki kociąt i przetarli oczy ze zdziwienia
kotka z kociętami
Do organizacji zajmującej się ratowaniem bezdomnych i porzuconych zwierząt wpłynęło zgłoszenie od rodziny, która przeżywała trudne chwile i nie była w stanie dłużej zajmować się zwierzętami. Ratownicy wiedzieli, że nie mają na co czekać i szybko ruszyli na pomoc. Kiedy dotarli na miejsce, okazało się, że kotka i jej maluchy są wyjątkowe.Dla ratowników niosącym pomoc zwierzętom nie a nic ważniejszego, jak możliwość ocalenia bezbronnych istnień. Dokładnie tak samo było w przypadku kotki, która później otrzymała imię PolyAnna i jej młodych. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że mają do czynienia z niezwykłymi osobnikami.
Czytaj dalej
Byli pewni, że kupili labradora. Pani weterynarz nie ma wątpliwości, co naprawdę wyrośnie ze szczeniaka
weterynarz i szczeniak
Chcieli przyjaznego, rodzinnego labradora, z którym mogłyby wychowywać się ich dzieci. Sprzedawca w internecie upchnął im zgoła inną rasę. Pani weterynarz od razu wiedziała, że szczeniak, którego ma przed oczami, nie wyrośnie na labradora.W schronisku czekają psy z różnymi historiami życiowymi, szukające domu. Niektórzy jednak decydują się na zakup konkretnej, wymarzonej rasy. Pewna rodzina ze Stanów Zjednoczonych marzyła o labradorze. Ogłoszenie o dostępnym szczeniaku znaleźli w internecie. I jak wiele internetowych zakupów, dostali nie to, co w opisie aukcji. Ze zwrotem może być natomiast ciężko.
Czytaj dalej