Skandaliczna "atrakcja" na starówce. Najpierw dręczyli sowy, teraz zdzierają kasę z turystów na inne sposoby
Na warszawskiej Starówce kwitnie “biznes” polegający na wykorzystywaniu zwierząt do celów rozrywkowych. W pobliżu placu Zamkowego pojawiają się ludzie pobierał datki od turystów za zdjęcia z wystraszonymi stworzeniami. Niedawno media obiegła informacja o interwencji w sprawie dręczonych sów, a tym razem stołeczna Straż Miejska zainteresowała się fotografowanym szopem praczem i gołębiami pawikami.
Mężczyzna, który przetransportował gołębie i szopa pracza na Starówkę, zupełnie nic nie robił sobie z tego, że są nie tylko zaniedbane, ale i mocno przestraszone. Miał jeden cel - zarobek na turystach.
Sowy nie były jedyne
Niedawno na Starówce w Warszawie zatrzymano mężczyznę, który dręczył na niej sówki. O interwencji rozpisywało się wiele portali, a miłośnicy zwierząt nie mieli najmniejszych wątpliwości, że takie zachowanie ze strony nieodpowiedzialnych hodowców nigdy więcej nie powinno się powtórzyć. Realia są jednak inne.
Podczas interwencji z sowami mężczyznę zatrzymano, a ptaki przebywające w pełnym słońcu ze związanymi nogami i brakiem dostępu do wody zabezpieczono. Niestety, podobna sytuacja powtórzyła się szybciej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Pozbyli się psa, “Szukał ich każdego dnia”. Los sprawił mu najpiękniejszą niespodziankęGołębie i szop pracz dręczone na Starówce w Warszawie
W tym tygodniu patrolujący teren strażnicy miejscu dostrzegli mężczyznę z szopem praczem i stojakiem dla gołębi, na którym siedziały pawiki. Cała sytuacja miała miejsce nieopodal katedry Świętojańskiej. Właściciel zwierząt pobierał gotówkę od turystów, którzy chcieli zrobić sobie zdjęcie z jego podopiecznymi.
Jak nietrudno się domyślić, zarówno ptaki, jak i szop pracz nie czuły się komfortowo w tym miejscu. Gwar i natłok ludzi, którzy przewijali się w ich pobliżu, skutecznie przysparzał im stresu. Ponadto gołym okiem było widać, że są zaniedbane.
- Funkcjonariusze wylegitymowali mężczyznę, sprawdzając także zgody na posiadanie zwierząt. Ze względu na braki w tych dokumentach i zły stan podopiecznych, na Świętojańską została wezwana policja - informuje Straż Miejska z Warszawy.
Zwierzęta trafiły pod opiekę specjalistycznego azylu
Funkcjonariusze Straży Miejskiej wezwali na miejsce specjalistów z organizacji działającej na rzecz zwierząt. Po przebadaniu szopa i ptaków, na jaw wyszło, że rzeczywiście nie są w najlepszej kondycji i niezbędna jest im pomoc w odzyskaniu pełni zdrowia i sił. W związku z tym trafiły do azylu, gdzie pod czujnym okiem specjalistów będą dochodzić do siebie.
Właścicielem zwierząt, który upatrzył sobie zarobek na bezbronnych istotach, zajęła się policja. Ma zostać przesłuchany, a następnie odpowiedzieć za dręczenie podopiecznych.
W tym wypadku wina spoczywa również na turystach, którzy chętnie korzystali z oferowanych usług, licząc na oryginalną pamiątkę z pobytu w stolicy Polski. Niestety nie wszyscy jeszcze zdają sobie sprawę z tego, że organizowanie sesji zdjęciowych w gwarnych miejscach przy jednoczesnym traktowaniu podopiecznych jako rekwizytów może zostać skwalifikowane jako dręczenie zwierząt.
źródło: Straż Miejska Warszawa; eska.pl