Rośnie fala przemocy wobec kotów. Nawet domowe pupile nie są bezpieczne
Historia Geoffa Blackmore'a i jego kota Vinny'ego jest tak porażająca, że wprost trudno w nią uwierzyć. A jednak wydarzyła się naprawdę, i to w miejscu uchodzącym za jedno z najbezpieczniejszych i najbardziej przyjaznych na Ziemi.
Wioska Taumarunui na Nowej Zelandii. Piękna przyroda, uśmiechnięci ludzie. Kilka drzew odgradza osiedle od pola golfowego. Pod tymi drzewami lubiły się bawić koty Geoffa.
Trzymał pistolet, mierzył w drzewa
Geoff ma kilka kotów, o które bardzo się troszczy. Codziennie wypuszcza je z domu i wraz z nimi udaje się do parku naprzeciw pola golfowego. Tam, pod drzewami, koty bawią się, polują na myszy lub po prostu smacznie drzemią w popołudniowym słońcu.
Tego dnia Geoff spacerował z Vinny'm, swym uroczym czarnym kocurkiem. Vinny szczególnie lubił wylegiwać się w cieniu drzew. Geoff zostawił kota w jego ulubionym miejscu, by sobie pospał, a sam poszedł kawałek dalej w stronę pola golfowego.
W pewnej chwili Geoff zobaczył, że na polu stoi wózek golfowy. Ktoś siedział w środku w dość dziwacznej pozycji. Geoff podszedł nieco bliżej i zamarł. Starszy pan, siedzący w wózku golfowym, trzymał w dłoni pistolet i celował nieco na bok, w stronę drzew.
Geoff był tak zaszokowany tym widokiem, że zamarł i nie wiedział co robić. Nim zdołał wykrztusić choć słowo, pan w golfie nacisnął spust. Rozległ się huk wystrzały i... przeszywający pisk kota!
"No i bardzo dobrze!"
Facet z wózka golfowego strzelił do kota Vinny'ego! Na oczach przerażonego Geoffa zwierzę zaczęło wić się w agonii, rzucać, miotać i podskakiwać. Po chwili padło na ziemię, martwe.
- To jest mój kot! - wrzasnął Geoff na całe gardło. Staruszek w wózku golfowym dopiero teraz go zauważył i wyglądał na bardzo zdziwionego. Najwyraźniej był przekonany, że zastrzelił kota bez świadków. - Zastrzeliłeś mojego kota, człowieku!
Staruszek zupełnie nie stracił rezonu. Jego słowa do dziś prześladują Geoffa w koszmarach.
- No i bardzo dobrze! - rzucił, po czym odpalił silnik w wózku i zaczął jechać w kierunku siedziby klubu golfowego.
Szok, trauma i walka o sprawiedliwość
Geoff gonił zabójcę swojego kota przez całe pole golfowe i dopadł go na parkingu. Doszło do pyskówki, ale bez rękoczynów. Geoff zdołał zrobić zdjęcie twarzy zabójcy.
- Kiedy wróciłem do martwego ciała Vinny'ego, mogłem tylko krzyczeć z bezsilnej złości i szoku - napisał Geoff na Facebooku. - Skontaktowałem się z sąsiadką, która zadzwoniła na policję, a potem do organizacji broniącej praw zwierząt. Potem wróciłem do domu i resztę dnia i nocy przesiedziałem na łóżku w głębokim szoku. Facet po prostu zastrzelił mojego kota!
Sprawa śmierci Vinny'ego jest bulwersująca. Mężczyzna w biały dzień zastrzelił czyjegoś zwierzaka, w dodatku w pobliżu strefy zamieszkanej przez ludzi. Gdyby spudłował, kula mogła wpaść do któregoś z domów tuż za drzewami.
Geoff założył na Facebooku grupę poświęconą pamięci Vinny'ego oraz relacjonowaniu przebiegu śledztwa.
Mężczyzna zwrócił się do internautów z prośbą o nagłośnienie sprawy. Obawia się, że wioska Taumarunui jest zbyt mała, by śmierć Vinny;ego zdobyła rozgłos w oparciu o lokalne media.
Co jednak niepokojące, to fakt, że na grupie Geoffa pojawiło się kilka wpisów innych Nowozelandczyków, informujących o podobnych zdarzeniach! Koty domowe giną od kul lub są ciężko ranione, gdy tylko opuszczą swoje podwórka, nawet pod opieką opiekunów.
Nie jedyny taki przypadek
Ta fala przemocy wobec kotów może wiązać się z faktem, że władze Nowej Zelandii, podobnie jak Australii, oficjalnie uznały koty domowe za szkodniki. Unikalna, wyspiarska flora i fauna podlega szczególnej ochronie na Antypodach. Koty domowe mają przyczyniać się do jej niszczenia. Być może dlatego "szanowani obywatele" postanowili zwalczać "plagę kotów? na własną rękę i strzelać do domowych mruczków!
Zarówno na Nowej Zelandii, jak i w Australii, władze przystąpią niebawem do szeroko zakrojonego programu eksterminacji bezpańskich kotów. Jakie jednak środki wprowadzi się wobec tych, którzy strzelają do zdrowych, zarejestrowanych kotów, i to na oczach i właścicieli?
Zobaczcie wstrząsającą relację Geoffa na Facebooku, klikając tutaj.
Źródło: Facebook.com @geoff184