Eksperci biją na alarm. "Liczba wymarłych ptaków niemal podwoiła się od czasu ostatniej Czerwonej Listy"
Pocieszające w kwestii naszego środowiska są dwa fakty. Po pierwsze, wśród ludzi rośnie świadomość ekologiczna i zainteresowanie przyrodą, co przekłada się na lepszą ochronę zagrożonych gatunków. W przypadku niektórych ptaków nawet udało się sprawić, że działania ochronne znacząco poprawiły ich sytuację, co stało się np. w przypadku sokoła wędrownego. Co jednak sprawia, że akurat ochrona ptaków jest tak istotna, wyjaśnił w rozmowie z nami dr Tomasz Wilk z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków, który m.in. miał duży udział w tworzeniu Czerwonej listy ptaków Polski.
Wymieranie gatunków ptaków to w tej chwili galopujący proces
W przyrodzie ostatnimi czasy nastąpiło wiele zmian, a ich tempo stale przyspiesza dzięki działalności człowieka. Istnieją co prawda gatunki, które trochę na tych zmianach zyskują, ale mimo tego o wiele więcej zwierząt cierpi z tego tytułu niż czerpie jakieś korzyści. A o jakich konkretnie zmianach mowa?
- Oczywiście nie jest łatwo podsumować w jednym zdaniu wyniki opracowanej przez nas Czerwonej Listy Ptaków Polski. Warto jednak na wstępie podkreślić dwie rzeczy. Po pierwsze, pogłębia się proces zanikania populacji gatunków, na przykład liczba wymarłych ptaków niemal podwoiła się od czasu ostatniej Czerwonej Listy z 2002 roku. Ponadto, przez ostatnie 20 lat pula gatunków narażonych na wyginięcie zwiększyła się aż o 30%! To tylko pokazuje, jak fatalny jest stan nie tylko ornitofauny, ale całej przyrody w ogóle – wyjaśnia dr Tomasz Wilk z OTOP.
- Natomiast drugi wniosek jest taki, że są pewne grupy siedliskowe, które mają się wyjątkowo źle. Mowa tu w szczególności o ptakach związanych z dolinami rzecznymi – z samymi korytami rzek oraz z łąkami w ich dolinach. Niestety, to są siedliska najcenniejsze i jednocześnie najsilniej przekształcane przez człowieka w ostatnich latach. To znajduje odzwierciedlenie na naszej Czerwonej Liście – mówi ornitolog.
Każdy, kto kiedyś przechadzał się na łąkach i polach, miał z pewnością do czynienia z niezliczoną mnogością zwierząt dookoła. Minęło zaledwie kilkanaście lat i co się z nimi wszystkimi stało? Spotkanie z czajką czy kuropatwą, które kiedyś były codziennością, to teraz wyjątkowa gratka dla każdego spacerowicza. Czy tak to powinno wyglądać?
- Z pewnością nie powinno. Ptaki terenów podmokłych oraz krajobrazu rolnego to szczególna grupa, silnie zanikająca w całej Europie. Czerwona lista potwierdzająca ich złą sytuację to takie czerwone światełko wskazujące, że coś musimy z tym zrobić, zanim będzie za późno. Tereny otwarte i podmokłe to takie siedliska, które najłatwiej przekształcić. Wystarczy jeden rów odwadniający w całej okolicy, żeby zniszczyć rozległe mokradło. To są dwa główne przesłania, które wynikają z Czerwonej listy – przybywa nam gatunków wymarłych i zagrożonych oraz ubywa przede wszystkim ptaków związanych z terenami podmokłymi i otwartymi.
Jakie gatunki już wyginęły w ostatnich latach?
- Przez ostatnie 20 lat, od czasu opublikowania poprzedniej Czerwonej Listy, do grupy gatunków wymarłych doszły m.in. mewa mała, biegus zmienny czy szlachar, czyli właśnie ptaki związane z obszarami wodnymi lub z terenami podmokłymi. Grupę gatunków wymarłych zasiliły też ptaki, co do których w czasie tworzenia poprzedniej listy nie było pewności czy wyginęły, a są to np. dzierzba rudogłowa czy kulon. Obecnie gatunków wymarłych jest już 16 i lada moment będzie ich więcej – mówi dr Tomasz Wilk.
Upierzonych zwierząt zagrożonych jest obecnie już 61, z czego 12 jest zagrożonych krytycznie. Niektóre z nich to dosłownie pojedyncze pary na terenie całego kraju. Ogólnie rzecz biorąc, te z nich, które są zagrożone, stanowią aż 1/5 wszystkich ptaków lęgowych w Polsce. Co gorsza, w porównaniu z poprzednimi wynikami, liczba gatunków zagrożonych wzrosła aż o 30%!
- Czerwona lista ptaków Polski jest tworzona przede wszystkim po to, by rozpoznać, które gatunki są najbardziej zagrożone i tym samym móc próbować podejmować działania, które mają na celu uratowanie ich przed wymarciem. Przykłady gatunków, dla których ochrony realizowane są dedykowane projekty to np. głuszec, cietrzew, orlik grubodzioby, kulik wielki, dubelt czy wodniczka. W przypadku tej ostatniej warto zaznaczyć, że lokalne projekty ochrony czynnej powodują zatrzymanie spadku liczebności tego niezwykłego ptaka wróblowego, którego największa światowa populacja zamieszkuje torfowiska Biebrzańskiego Parku Narodowego – wyjaśnia członek Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.
Na szczęście istnieją przypadki, w których programy ochronne przynoszą pozytywny skutek. Bardzo dobrym przykładem jest sokół wędrowny, u którego poprzez wsiedlanie młodych ptaków do środowiska udało się obniżyć poziom zagrożenia aż o dwa stopnie. Podobnie było z bielikiem, którego populacja znacząco wzrosła, odkąd objęto go ochroną czynną, a wokół jego gniazd zakłada się strefy ochronne. Te przykłady pokazują, że zawsze jest szansa, by udało się dany gatunek ocalić. Trzeba tylko odpowiednio zareagować. W obecnych czasach i przy tak zmienionym środowisku pomoc człowieka jest często niezbędna, by zatrzymać proces wymierania gatunków.
Czy każdy może pomóc w ochronie zagrożonych zwierząt? Na dobrą sprawę tak, ale nie jest to łatwe z tego względu, że narażone na wymarcie są głównie gatunki wyspecjalizowane siedliskowo, które z reguły nie żyją w bezpośrednim sąsiedztwie ludzi. Swoją cegiełkę dla ochrony zagrożonych gatunków dorzucić można poprzez wsparcie organizacji ekologicznych oraz brać branie udziału w kampaniach wspierających ochronę przyrody. Oczywiście warto też wspierać lokalną, pobliską awifaunę, np. poprzez wieszanie budek lęgowych dla ptaków. Kto wie, może takie właśnie działanie uratuje kolejne gatunki przed wpisaniem na Czerwoną listę?
Zobacz zdjęcie:
fot. Unsplash/ richard-lee, adli-wahid, Pixaby/ JayneAS, leswhalley, Psubraty
-
Mieszkanka Bydgoszczy usłyszała wyrok. Ponad pół roku temu zrzuciła psa z 10 piętra
-
Nie czekając na pomoc, wszedł do budynku, z którego wydobywał się dym. Policjant uratował psa
-
Poruszający gest internautów. Zebrali ponad 100 tys. zł dla pana Józka, któremu został tylko pies