Pożar pod Bełchatowem, w budynku uwięzione zwierzęta. 29-latek za wszelką cenę próbował je ratować
Dramatyczne chwile rozegrały się w Łuszczanowicach w gminie Kleszczów. Na jednej z posesji wybuchł pożar. W płomieniach zginęły zwierzęta, które właściciel trzymał w budynku. Jedynie część z nich udało się uratować. 29-letni mężczyzna, który próbował ratować swoich podopiecznych, wylądował w szpitalu z poparzeniami.
Groźny pożar na gospodarstwie. Ogień opanował cały budynek
W poniedziałek 22 stycznia wieczorem w jednym z gospodarstw znajdującym się w gminie Kleszczów w województwie łódzkim wybuchł pożar. Strażacy zgłoszenie o pożarze otrzymali po godzinie 20:00. Po dotarciu na miejsce okazało się, że płonie budynek gospodarczy, w którym hodowane były różne zwierzęta.
Gospodarz trzymał w pomieszczeniu psy, koty, ale też węże pająki czy kury. Strażacy szybko przystąpili do gaszenia pożaru i ewakuacji zwierząt.
Konduktorka wyrzuciła kota z pociągu przy 30-stopniowym mrozie. Koszmarne wieści nadeszły 4 dni później Nie miała z kim zostawić szczeniaka. Dyrektor szkoły postawił sprawę jasno i nie chciał słyszeć odmowyZwierzęta zginęły. Mężczyzna próbował je uratować
Właściciel nie mógł zostawić swoich pupili na pewną śmierć. Przed przybyciem straży pożarnej próbował ocalić swoje zwierzęta, wskutek czego 29-latek doznał poparzeń twarzy i rąk. Robił, co mógł, aby wyciągnąć je z płonącego budynku. Ogień jednak zbyt szybko się rozprzestrzeniał. Z powodu poniesionych obrażeń został przewieziony do szpitala.
Strażacy ugasili budynek i zaopiekowali się częścią ocalałych zwierząt. Z płonącego budynku udało im się wynieść psy, kota i kilka kur. Niestety pozostałe zwierzęta spłonęły bądź zostały zaczadzone. Śmierć w ogniu poniosły głównie zwierzęta egzotyczne takie jak węże i pająki. Zginęło też dziesięć kur i osiem gołębi.
Strażacy spisali się na medal. Uratowane zwierzęta okazały wdzięczność
Życiu i zdrowiu uratowanych zwierząt nic nie zagraża. Strażacy podali, że wstępną przyczyną powstania pożaru było zaprószenie ognia od znajdującego się wewnątrz pieca. Gospodarz na stałe się nim dogrzewał. Straty zostały oszacowane na ok. 30 tys. złotych. Nic nie przywróci jednak życia uwięzionym w pożarze zwierzętom. Te z nich które ocalały, są dozgonnie wdzięczne strażakom za uratowanie życia.
Źródło: dzienniklodzki.pl