Wyszukaj w serwisie
Psy Koty Inne zwierzęta Nasze ZOO Głosem eksperta Pozostałe quizy
Swiatzwierzat.pl > Koty > Powinno beztrosko rosnąć przy swojej mamie, ale los bywa przewrotny. Kociątko nigdy nie przestało walczyć
Kamila Sabatowska
Kamila Sabatowska 29.04.2023 17:21

Powinno beztrosko rosnąć przy swojej mamie, ale los bywa przewrotny. Kociątko nigdy nie przestało walczyć

kocię
facebook/Un chat à la fois / One cat at a time

Do organizacji “One Cat At a Time” trafiło nowo narodzone kocię, które podczas porodu straciło swoją mamę. Na szczęście szaro-biała maleńka istotka nie została bez opieki, a pracownicy ośrodka zajęli się nią najlepiej, jak tylko umieli. Walka o jej przetrwanie od samego początku nie należała do najłatwiejszych.

Choć mała kotka została na tym świecie zupełnie sama, ponieważ na świat przyszła jako jedyna z miotu, jej chęci do życia były ogromne. Mimo że miała bardzo trudny start w życie, pokazała wszystkim, że jest prawdziwą wojowniczką.

Nowonarodzony kot trafił pod opiekę organizacji

Kiedy Mila - ponieważ takie imię otrzymała później kotka - trafiła pod opiekę “One Cat At a Time”, była maleńkim kociakiem, który dopiero co przyszedł na świat. Niestety poród okazał się skomplikowany na tyle, że jej mama go nie przeżyła. Była również jedynym kotkiem w miocie. 

Personel doskonale zdawał sobie sprawę, że maluch potrzebuje całodobowej opieki, a bez niej jego los może zakończyć się w najgorszy z możliwych sposobów. Mimo wszystko wszyscy mieli nieodparte wrażenie, że zwierzę jest mocno zmotywowane, aby przetrwać. Jak się później okazało, nie mylili się.

 

"Chwila nieuwagi wystarczy". Tak się kończy uchylanie okien przy kotach, nagranie ku przestrodze

Zamiast mamy miała pluszową owieczkę

Mila została umieszczona w inkubatorze, który dogrzewał ją, co w normalnych okolicznościach robiłaby jej mama. Aby nie czuła się samotna, jej opiekunowie postanowili, że umieszczą tam również pluszową owcę. To nie była jednak zwykła zabawka, bowiem wydawała dźwięki bijącego serca, by malec czuł się przy niej pewniej. Po chwili kotka wdrapała się na swoją towarzyszkę i zaczęła ugniatać ją drobnymi łapkami. 

 

Ze względu na to, że Mila nie żywiła się mlekiem mamy, jej opiekunowie musieli karmić ją mlekiem bogatym we wszystkie niezbędne składniki odżywcze. To kluczowa kwestia dla prawidłowego rozwoju układu odpornościowego. Na szczęście kotka szybko nauczyła się jeść z butelki.

Mili urosła jak na drożdżach i znalazła kochający dom

Kiedy kotka podrosła i nabrała sił, ratownicy zdecydowali, że może opuścić inkubator. Gdy trafiła na większy wybieg, zabawie, wesołym podskokom i najbardziej uroczym piskom na świecie nie było końca. Najbardziej zaskoczyła wszystkich, kiedy po raz pierwszy spotkała psa. Zupełnie się go nie przestraszyła, a nawet zachowywała się, jakby dorównywała mu wielkością.

W końcu trafiła do kochającej rodziny, która nazwała ją Kimchi. Tam poznała psią starszą siostrę o imieniu Stella. Wystarczył im tydzień, aby pokochały się nad życie. Od tamtej pory uwielbiają wspólne drzemki i zabawę. Teraz kotka wyrosła na zdrowego, dużego mruczka, który może cieszyć się pełnią życia głównie dzięki swojej woli walki.

źródło: lovemeow.com

Powiązane
wieloryb
Quiz o głębinowych "potworach". Ile wiesz o stworzeniach mórz i oceanów?
Pijany wujek wyrzucił psa przez balkon, bo szczekał. Zwierzę miało wspierać dziecko z niepełnosprawnością
szczenię
Sąd Rejonowy w Białymstoku rozpoczął proces 48-letniego Andrzeja G., który usłyszał zarzuty za wyrzucenie psa przez balkon z czwartego piętra. Szczeniak należał do jego brata, który wraz z żoną zdecydował się na niego ze względu na niepełnosprawne dziecko. Na szczęście zwierzę przeżyło, jednak z konsekwencjami okropnego potraktowania przez pijanego mężczyznę zmaga się do dziś.Pies trafił do rodziny niedługo po tym jak u dziecka brata oskarżonego zdiagnozowano ADHD. Zwierzę miało wpierać chłopca, aby lepiej się rozwijał. Po upadku z 4. pięta rozpoczęto walkę o jego życie. Dzięki natychmiastowej interwencji udało się go uratować i zapewnić mu lepszą przyszłość.
Czytaj dalej
Szympans był wychowywany jak dziecko. Zwierzę pokiereszowało ją tak dotkliwie, że straciła pół twarzy i ręce
Charla Nash i szympans Travis
Szympans o imieniu Travis niemal od momentu przyjścia na świat był otoczony ludźmi. Nosił swetry, pił wino z kieliszka, a nawet występował w reklamach, co uśpiło czujność jego opiekunów. Gdy osiągnął dojrzałość, przestał być słodką małpką. O nieprzewidywalności dzikiego zwierzęcia na własnej skórze przekonała się 55-letnia Charla Nash. Zmasakrowana przez szympansa kobieta cudem przeżyła. Zapis rozmowy właścicielki Travisa z dyspozytorem medycznym mrozi krew w żyłach.Dramatyczny finał “zabawy w dom” stanowi niezaprzeczalny dowód na to, iż dzikie zwierzęta nie powinny być uczłowieczane. Sprowadzając je do roli przyjaciół czy substytutu dziecka, nie dajemy im przyzwolenia na bycie sobą - a w dzikości kryje się przecież nieprzewidywalność, natura i wolność w jednym. 
Czytaj dalej