Potrącili ciężarną sarnę. Z jej brzucha wypadły na ulicę bliźniaki, "Są obrazy, których nigdy się nie zapomni"
Opolskie Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt "Avi" w swoich social mediach podzieliło się historią i drastycznymi zdjęciami, potrąconej przez samochód, ciężarnej sarny. Uderzenie było tak mocne, że zwierzę wylądowało w rowie. Jednak siła spowodowała, że rozerwały się jego powłoki brzuszne, a na drogę wypadły dwa maluchy.
Sprawcy oddalili się z miejsca zdarzenia, jednak los zwierząt nie pozostał obojętny nadjeżdżającym rowerzystom. Ostrzegamy, że zdjęcia załączone do artykułu zdecydowanie nie nadają się dla osób szczególnie wrażliwych na krzywdę zwierząt oraz drastyczne sceny.
O sarnie poinformowali rowerzyści
Do Opolskiego Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt “Avi” dotarły mrożące krew w żyłach wieści. Rowerzyści zauważyli, że na drodze leży potrącona przez auto sarna. Niestety sprawca zdarzenia oddaliła się z miejsca wypadku bez udzielenia jej pomocy, lub chociażby zawiadomienia odpowiednich służb.
Zgodnie z informacjami udostępnionymi w social mediach ratowników, dowiadujemy się, że na miejsce niezwłocznie udała się weterynarz Patrycja Krawiec. Zdecydowanie jednak nie spodziewała się tego, co zastanie na miejscu.
Para adoptowała psa ze schroniska. Personel osłupiał, gdy po 45 minutach słyszy znajomy głos w słuchawceSiła uderzenia musiała być ogromna
Siła, z jaką auto uderzyło w ciężarną sarnę, była tak ogromna, że jej powłoki brzuszne po prostu się rozerwały. Przez dziurę w brzuchu zwierzęcia, na ulicę wypadły dwie maleńkie sarenki. Niestety stan ich mamy był tak krytyczny, że nie udało się jej uratować. Tak samo stało się w przypadku jednego z malców.
- Jedno odeszło na miejscu, drugie ostatkami sił trzymało się życia - czytamy we wpisie na Facebooku.
Wtedy rozpoczęła się walka o życie cudem ocalałego koźlęta. Niewątpliwie lekarka od razu zdała sobie sprawę, że czeka ją prawdziwe wyzwanie.
"Właśnie teraz mija pierwsza doba jego życia"
Koźlę przewieziono do kliniki weterynaryjnej, gdzie zajęli się nim specjaliści. Po wstępnych badaniach okazało się, że ma złamaną kość udową, poranioną główkę oraz wszystkie kończyny. Lekarki dały z siebie wszystko, a po dobie pod ich opieką, malec zaczął samodzielnie pić pierwsze porcje mleka.
Na szczęście temperatura jego ciała utrzymuje się w normie, a stan jest stabilny. Z każdym kolejnym dniem staje się silniejszy i uczy się życia na świecie, na którym pojawił się zbyt wcześnie i w przerażających okolicznościach.
źródło: facebook/Opolskie Centrum Leczenia i Rehabilitacji Dzikich Zwierząt "Avi"