Pojechali odebrać psa z olbrzymim guzem. Na miejscu przeżyli szok, nie on jeden potrzebował pomocy
Fundacja Psa Karmela otrzymała zgłoszenie o suczce żyjącej w jednej z wsi na terenie powiatu sierpeckiego, która według przekazanych informacji miała mieć ogromnego nieleczonego guza. Po przybyciu pod wskazany adres okazało się, że pies z nowotworem nie był jedynym zwierzęciem na posesji, które wymagało pilnej pomocy. W garażu pełnym brudu i śmieci żył jeszcze jeden piesek, którego stan zdrowia wprawił w osłupienie nawet fundację, chociaż ta na co dzień ma do czynienia z naprawdę najróżniejszymi przypadkami.
Pojechali odebrać suczkę z olbrzymim nowotworem. Na miejscu znaleźli jeszcze drugą w znacznie gorszym stanie
Przedstawiciele fundacji nie zignorowali zgłoszenia dotyczącego zwierzęcia w potrzebie. Po przekroczeniu bram posesji oczom aktywistów ukazała się suczka przywiązana linką do zniszczonego, brudnego schronienia, którego nie można było nazwać budą. Tego dnia było bardzo ciepło, a w naczyniach brakowało nawet wody do picia. Dookoła panował okropny fetor i latał rój much. Jednak nie to w przypadku psiaka było najgorsze.
Z łańcucha zabrano wychudzoną suczkę z guzem nowotworowym ogromnej wielkości. Maffi - jak dostała na imię - została skierowana do gabinetu weterynaryjnego celem przeprowadzenia natychmiastowej operacji. Olbrzymi guz wielkości piłki, który suczka dźwigała, w kilku miejscach już zaczął pękać. Z ran wyciekała wydzielina, a owady zaczynały żerować wokół nich. Sam guz ważył około 20% całej masy ciała psiaka. Ponadto suczka była bardzo wychudzona i zaniedbana.
Suczka została przebadana, już jest po operacji a guz został usunięty, nadal jest obserwowana pod kątem przerzutów. Obecnie Maffi czuje się dobrze. Jednak jej przypadek także wiąże się z dużym kilkutysięcznym kosztem. Dla małej i młodej fundacji takie kwoty są kosmiczne, niemożliwe do pokrycia bez wsparcia dobrych ludzi. To jednak nie koniec historii.
Ważny apel leśników. Spacerując po lesie musimy być teraz ostrożni! Trudno się od nich opędzićJeden pies z guzem, drugi z powykręcanymi łapkami
Na ratunek czekała również druga suczka, której stan bynajmniej nie napawał optymizmem. Psinka, której potem nadano imię Edi, żyła w nagannych warunkach. Za schronienie służył jej garażo-śmietnik wypełniony nieczystościami i śmieciami. Po bliższym podejściu do niej można było zobaczyć jak bardzo ma zdeformowaną tylną część ciała, w tym tylne łapki. Nogi były powykręcane we wszystkie strony, a deformacja obejmuje również kręgosłup i stawy.
Najprawdopodobniej na skutek wypracowanego na swoje potrzeby sposobu poruszania się doszło także do zauważalnego skrzywienia kręgosłupa, który sam w sobie jest i tak znacząco skrócony. Miednica suczka ustawiona jest w nieprawidłowej osi względem linii kręgosłupa, mocno spionizowana, z kolei układ mięśniowy oceniono jako asymetryczny i w znacznym stopniu atroficzny. Tylko jedna klinika w Polsce zdecydowała się zająć jej przypadkiem, przynajmniej na tyle, aby ułatwić jej życie.
Obecność Edi nas zaskoczyła, ale nie mogliśmy jej tam zostawić. Teoretycznie dostała szansę na nowe, mniej bolesne życie, ale w praktyce niestety to zależy również od funduszy. Jej operacja została przez klinikę oszacowana na kwotę do 10 tysięcy złotych, co będzie dla nas dużym wyzwaniem. Sama tomografia komputerowa, która już się odbyła, wyniosła około 2 tysięcy. Do tego dochodzą koszty innych badań i utrzymania - mówi prezes Fundacji Psa Karmela, Michał Gromada, który odebrał interwencyjnie obie suczki.
Jak podkreślają aktywiści, w tej przykrej sytuacji pocieszającym i wzruszającym jest to, że Edi wykazuje ogromną chęć do życia, chociaż zbytnio nie może tego okazać aktywnością fizyczną.
Serce pęka, kiedy próbuje pobiec za piłką albo chce pobawić lub poganiać się z innymi pieskami, ale nie jest w stanie. Nikt nie może obiecać, a nawet nie wydaje się to możliwym, że kiedyś będzie tak samo sprawna jak zdrowe psy. Jednak wciąż jest szansa na polepszenie jakości jej życia i sprawienie, aby możliwość poruszania się bez bólu i nieco bardziej aktywna zabawa z innymi psiakami były czymś realnym. W końcu jeszcze wiele lat przed nią - przyznaje Michał Gromada.
Fundacja znalazła się pod ścianą. Nie są w stanie ratować kolejnych zwierząt
Mimo iż przedstawiciele Fundacji Psa Karmela pracują w pocie czoła, aby zapewnić swoim podopiecznym odpowiednie warunki bytowe oraz kompleksową opiekę weterynaryjną, wydatki przerosły ich możliwości. W przypadku ratowania zwierząt nie ma mowy o “zaciśnięciu pasa” - to studnia bez dna, a przed wolontariuszami stoją kolejne wyzwania.
Czujemy się bezsilni oraz zrezygnowani i niestety z przykrością informujemy, że obecnie nie przyjmujemy nowych zwierząt pod opiekę naszej fundacji. Powód jest bardzo oczywisty - brak funduszy na kolejnych podopiecznych. Przypadki, które obecnie mamy (zwłaszcza suczka Edi ze zdeformowaną połową ciała, w tym tylnymi łapkami), są wystarczająco kosztowne, a nasze zbiórki stanęły. Pieniądze na naszych podopiecznych schodzą z konta w tempie błyskawicznym. Ze względu na psiaki nie możemy dopuścić do sytuacji, w której wyczerpiemy środki finansowe, a nie mamy lekko będąc malutką fundacją bez zasięgów. Uprzejmie prosimy o wyrozumiałość i niezgłaszanie do nas zwierząt - argumentuje Fundacja Psa Karmela.
Liczymy na to, że znajdzie się grono osób gotowych wspomóc działania fundacji, którzy wpłacą chociaż symboliczną złotówkę na ratowanie ich obecnych oraz przyszłych podopiecznych. Zrzutka jest dostępna pod linkiem: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/nowotwor
Za każdą pomoc składamy serdeczne podziękowania.
Źródło: Fundacja Psa Karmela