Pies od 10 dni wpatruje się w wejście do szpitala. Świadkowie jego rozpaczy nie mogli powstrzymać łez
Historie o psach, które latami czekały na powrót właścicieli rozdzierają serca. Lojalność, jaką potrafią obdarzać ludzi nasi czworonożni przyjaciele, zadziwia nawet największych miłośników zwierząt. Pracownicy szpitala codziennie widzieli, jak przed budynkiem czekała ta sama sunia. Za każdym razem, kiedy ktoś wychodził ze szpitala, podbiegała i patrzyła, czy to jej pan. Nie wiedziała, że już nigdy nie zobaczy ukochanego właściciela, a personel nie miał pojęcia, jak jej to przekazać. Cierpienie psiaka rozdzierało im serce, ale nadszedł czas, żeby wzięli sprawę w swoje ręce.
Lojalna sunia podążała za swoim panem do szpitala. Czekała 10 dni, aż wyjdzie
Mężczyzna poczuł się źle i wezwał karetkę. Chociaż mieszkał po drugiej stronie ulicy, musieli przyjechać po niego ratownicy medyczni. W podróży do szpitala towarzyszyła mu ukochana sunia. Nie wpuszczono jej do środka ambulansu, ale nie stanowiło to dla niej przeszkody. Biegła za pojazdem, którym jechał jej pan. Kiedy przeniesiono go do szpitalnej izby przyjęć, wędrówka suni dobiegła końca. Nie mogła wejść do środka, została zatrzymana przez ochronę.
Ochrona obserwowała, jak pies podążał za karetką aż do izby przyjęć. Próbowała wejść do środka, ale jej nie pozwolili – mówi wolontariuszka fundacji pro-zwierzęcej.
Suni pozostało cierpliwie czekać przed budynkiem. Nie przeszkadzał jej deszcz ani wiatr. Czekała 10 dni, zanim ruszyła się z miejsca. Nadal podskakiwała za każdym razem, kiedy widziała, że ktoś wychodzi ze szpitala, licząc, że to jej ukochany człowiek.
Nie wiedziała, że jej pan zmarł. Personel szpitala nie mógł jej tego zakomunikować, więc lojalna sunia nadal czekała. Za każdym razem, kiedy widzieli ją pod budynkiem, pękało im serce.
"Polska. Do kościoła, a potem do rowu". Zobaczyli porzucony karton, maleństwa były skazane na pewną śmierćNie wiedziała, więc po prostu czekała. Za każdym razem, gdy ktoś wychodził, sprawdzała, czy to jej tata, ale nigdy nim nie był.
Sunia czekała na swojego pana mimo ulewy i porywistych wiatrów
Nie zważała na wiatr ani na deszcz. Wrażenia nie zrobił na niej nawet huragan. Postawa lojalnej suni zrobiła ogromne wrażenie na personelu szpitala, który troszczył się o nią w trakcie przedłużonego pobytu.
Wiedzieli, że sunia już nigdy nie spotka się z ukochanym panem i łamało to ich serce. W końcu musieli ułożyć jakiś plan działania. Wyczerpana sunia coraz bardziej podupadała na zdrowiu i nie chcieli mieć jej na sumieniu. Zwierzę odmawiało pomocy, nie chciało iść z nikim, kto nie był jej panem. Dlatego trzeba było posłużyć się podstępem.
Ostatecznie wezwano do pomocy Suzette Hall, pro-zwierzęcą działaczkę z dużym doświadczeniem w łapaniu psów. Uratowanie suni było jej priorytetem, jako że zbliżał się huragan Hilary.
Ta słodka dziewczynka dosłownie czekała 10 dni. Wszystkie pielęgniarki i lekarze próbowali jej pomóc, ale ona nie pozwoliła nikomu się zabrać – mówi Suzette.
Sunia nie zważała na ulewne deszcze i porywiste wiatry. Czekała na swojego właściciela i pod żadnym pozorem nie planowała ruszyć się spod szpitala.
Mieliśmy ostrzeżenie o strasznym huraganie i ulewnym deszczu, ale ona czekała. Spała tam w deszczu. Jest taka lojalna.
Sunię złapano, ale nadal myślała o swoim właścicielu. “On musi wychodzić”
Po 10 dniach sunia, która otrzymała imię Hilary, po szalejącym huraganie, doczekała się pomocy. Była już skrajnie wyczerpana. Dzięki swojej upartości była nadal gotowa czekać na ukochanego pana pod szpitalem, jednak to wszystko odbiło się na jej zdrowiu.
Wygłodniała sunia nie mogła jednak odmówić ciepłych smakołyków, dzięki którym ją zwabiono. Hilary wpadła w pułapkę zastawioną przez Suzette.
Najsmutniejsze jest to, że nawet po tym, jak ją schwytałam, nadal patrzyła prosto przed siebie, na drzwi pogotowia i mówiła: “On musi wychodzić” – mówi Hall.
Kobieta od razu przytuliła się do wyziębionego psiaka. Tuliła ją i tuliła. Chociaż Hilary poczuła się bezpiecznie, nadal nie mogła pogodzić się ze stratą ukochanego pana.
Nadal jest pogrążona w żałobie. Ale znajdziemy jej idealny dom. Najpierw musi tylko wyzdrowieć.
Pupil po raz ostatni pożegnał się z personelem szpitala Martina Luthera Kinga, gdzie rezydował przez ostatnich 10 dni. Zawieziono ją prosto do kliniki dla zwierząt, gdzie wykwalifikowani weterynarze zajęli się jej zdrowiem. Sunia znajduje się teraz pod doskonałą opieką. Nadal myśli jednak o swojej pierwszej miłości. Do końca swoich dni będzie podskakiwać za każdym razem, kiedy ktoś przechodzi przez drzwi i łudzić się, że to jej ukochany pan.
Źródło: thedodo.com