Loonkito nie był jedyny, nazajutrz pasterze znów chwycili za włócznie. Kolejne zwierzęta podzieliły tragiczny los
Jakiś czas temu świat obiegła smutna wiadomość, że pasterze pozbawili życia najstarszego lewa żyjącego na wolności. Loonkito zginął z ręki miejscowej ludności. Niestety zgodnie z obawami ekspertów, podobna sytuacja powtórzyła się bardzo szybko.
Tym razem zagraniczne media informują, że pod osłoną nocy życie straciły kolejne zwierzęta. Pasterze mieli wzburzyć się po tym, jak lwy zbliżyły się do ich domostw i zagród ze zwierzętami. Eksperci głowią się, jak rozwiązać narastający konflikt między ludźmi a dzikimi zwierzętami w Afryce.
Loonkito zginął z rąk pasterzy
Nie ma się co dziwić, że śmierć Loonkito wstrząsnęła wszystkimi miłośnikami dzikiej przyrody. Lew był najprawdopodobniej najstarszym żyjącym na wolności osobnikiem nie tylko w Afryce, ale i na całym świecie. Do smutnych wydarzeń doszło w Kenii, nieopodal Parku Narodowego Amboseli. Samiec miał zaatakować hodowlę bydła przy wiosce Ilkilunyeti.
Hodowca wraz z towarzyszami miał rzucić się na niego z włóczniami. Obrażenia, jakie otrzymał, były poważne na tyle, że niedługo później odszedł z tego świata.
Koci staruszek myślał, że zostanie w schronisku już na zawsze. Sposób, w jaki dziękuje za adopcję, odbiera mowęJego los podzieliły kolejne lwy
Organizacja Kenya Wildlife Service informuje, że los Loonkito podzieliły kolejne zwierzęta. Podobna sytuacja jak z najstarszym wówczas lwem żyjącym na wolności, miała miejsce już kolejnego dnia po jego odejściu. Tym razem z rąk lokalnych pasterzy życie straciło aż sześć dzikich kotów. Zachowanie hodowców miało być zmotywowane faktem, iż lwy zaatakowały kozy i psa.
- Od zeszłego tygodnia w ekosystemie Amboseli zabito 10 lwów - informuje Kenya Wildlife Service.
KWS zorganizowała również spotkanie z miejscową ludnością, aby pracować nad rozwiązaniem ich konfliktu z dziką zwierzyną. Między innymi dyskutowano o stworzeniu systemu informującego o zbliżaniu się lwów do domostw.
"Zaangażowali społeczność w próbę znalezienia trwałych rozwiązań"
Lokalne organizacje zajmujące się dziką zwierzyną informują, że w samej Kenii bardzo wzrosło zagrożenie dziką zwierzyną. Nie dzieje się to jednak bez powodu. Wszystko ze względu na rozrastające się miasta. Urbanizacja dotyka tereny, które niegdyś służyły zwierzętom za teren do zdobywania pożywienia.
- Urzędnicy KWS zaangażowali społeczność w próbę znalezienia trwałych rozwiązań, które rozwiążą konflikt, jednocześnie chroniąc zarówno życie ludzkie, jak i dziką przyrodę - czytamy.
WWF zauważa, że najprawdopodobniej do takich sytuacji będzie dochodzić niestety jeszcze częściej. Należy pamiętać, że zwierzęta pozbawione miejsca do zdobywania pożywienia mogą stanowić zagrożenie również dla ludzi.
źródło: lastampa.it