Lekarzom nie udało się uratować psa, który wpadł do studzienki. „Niech ta historia będzie przestrogą"
Strażacy z miejscowości Radzionków ruszyli na pomoc czworonogowi uwięzionemu w studzience kanalizacyjnej. Wyciągnięcie go trwało blisko 5 godzin. Chociaż historia miała się skończyć happy endem, kundelek musiał zostać uśpiony. Gdyby nie złodziej, który ukradł klapę studzienki, Pipi nadal by żyła.
Był czwartek rano, kiedy na jednej z ulic w Bytomiu doszło do wypadku z udziałem 16-letniego kundelka o imieniu Pipi. Zwierzę nie widziało już zbyt dobrze, a na dworze było jeszcze ciemno. W pierwszej chwili pupil zniknął, a zaniepokojony opiekun nie wiedział, co się stało.
Pipi wpadła do 6-metrowej studzienki
- Te rejony znamy od lat. Zawsze spacerujemy wokół bloków, szliśmy śmieci wyrzucić. Nagle usłyszałem pisk mojego psa, a Pipi przepadła. Poświeciłem komórką okazało się, że wpadła do studzienki kanalizacyjnej, z której ktoś musiał ukraść klapę. Zadzwoniliśmy szybko po pomoc - relacjonuje pan Zygmunt Jabłoński w rozmowie z "Faktem". Okazało się, że psinka wpadła niezabezpieczonej studzienki kanalizacyjnej o głębokości 6 metrów i utknęła w rurze kanalizacyjnej. Z powodu odniesionych w chwili upadku obrażeń nie było w stanie samodzielnie wydostać się z rury.
Na miejsce została wysłana jednostka z Radzionkowa, która miała najbliżej do tego miejsca. Przy studzience stali zrozpaczeni właściciele psa. Ratownicy natychmiast podjęli walkę o pupila, która finalnie potrwała prawie 5 godzin.
- Strażacy użyli kamery z Bytomskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego, którego przedstawiciele przyjechali na miejsce. Studzienka była bardzo wąska. Jeden ze strażaków wczołgał się do środka po zwierzę i z pomocą kolegów z jednostki wyciągnął je na zewnątrz - mówi Wojciech Poloczek, rzecznik straży pożarnej w Tarnowskich Górach, której podlega radzionkowska jednostka. Wydobyta na zewnątrz Pipi trzęsła się ze strachu, ale była przytomna. Patrzyła na zgromadzonych błagalnymi oczami. Właścicielka psa i jej syn zanosili się płaczem ze szczęścia, dziękując strażakom za pomoc.
Smutne zakończenie akcji ratunkowej, wszystko przez złodzieja
Ranne zwierzę zostało przekazane pod opiekę lekarzy weterynarii. Właściciele Pipi mieli nadzieję, że psinka przeżyje ten upadek i wkrótce wróci do domu. Niestety, w gabinecie przekazano im dramatyczną diagnozę. Ze względu na poniesione obrażenia Pipi musiała zostać uśpiona.
- Pipi miała cała pogruchotaną miednicę i złamane wszystkie łapy. Nasza starowinka odeszła. To wszystko przez złodziei, którzy wieko studzienki pewnie sprzedali na złomowisku. Dzień wcześniej klapa przecież była. Z drugiej strony dobrze, że tam małe dziecko nie wpadło - wyznał pan Zygmunt.
- Tyle lat była z nami, od maleństwa. Karmiłam ją butelką. Żyła sobie z kotem Jazzem w zgodzie. Teraz kot chodzi i szuka swojej przyjaciółki. Niech ta historia będzie przestrogą, może złodziej, który ukradł klapę zrozumie, jaką wielką szkodę uczynił - mówi Wanda Jabłońska, mama pana Zygmunta.
Zobacz zdjęcia:
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na redakcja@swiatzwierzat.pl. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami
-
Wichury i burze suną przez Polskę. Właścicielu, nie wypuszczaj zwierząt z domu
-
Suczka wyglądała, jakby już nie żyła. Gdy się wybudziła, czekało na nią nowe życie
-
Panna młoda szła do ołtarza przez 10 minut. Wszystko przez dostarczyciela obrączek