Znaleziono na drodze zmarzniętego bardzo rzadkiego kota. U weterynarza odkryto prawdę
Kot znaleziony przez przyjaciół przypominał zwykłego domowego mruczka. Był bardzo młody i przemarznięty. Pete i jego przyjaciel postanowili nazwać go Huntleigh. Początkowo sądzili, że uciekł z któregoś okolicznych domów, zaczęli więc rozpytywać o niego na lokalnych grupach w mediach społecznościowych. Mężczyzna planował nawet zabrać go do swojego domu, jeśli nikt by się po niego nie zgłosił. Jednak weterynarz nie mógł na to pozwolić z uwagi na stan zwierzęcia.
Kot był przedstawicielem zagrożonego gatunku
Pete znalazł go podczas leśnej przechadzki ze swoim 34-letnim przyjacielem, Piotrem Peretko. Mężczyźni natknęli się na zwierzę leżące w śnieżnej zaspie nieopodal ścieżki. Gołym okiem było widać, że jego stan jest poważny. Jeden z mężczyzn wziął go na ręce. Choć obaj znalazcy zauważyli, że mruczek ma dłuższe i ostrzejsze pazury od zwykłego przedstawiciela jego gatunku, byli przekonani, że mają do czynienia ze zwykłym uciekinierem.
- Z początku sądziliśmy, że to domowy kot, który uciekł z domu. Widać było, że zwierzę zamarza. Jego futro było splątane od leżenia w zaspie śniegu - wspomina Pete w opisie zbiórki na portalu GoFundMe.
Weterynarz zaczął podejrzewać, że ma do czynienia z dzikim zwierzęciem obserwując jego charakter. Kot był nieufny wobec ludzi i zachowywał się bardziej jak ryś, niż spokojny mruczek. Po wykonaniu kilku telefonów miał pewność, że pod jego opieką znalazł się jeden z najbardziej zagrożonych wyginięciem ssaków w Europie.
Z tego powodu, Piotr musiał zrezygnować z zakupu karmy i legowiska dla zwierzaka. Obaj przyjaciele byli bardzo poruszeni tym, że udało im się natknąć na jedno z najrzadszych zwierząt na świecie.
Niestety nie udało się uratować kota
Niestety, choć lekarz robił wszystko, co mógł, by uratować zwierzę, jego odmrożenia były zbyt rozległe. Mimo podania mu glukozy oraz kąpieli w ciepłej wodzie i czasu spędzonego pod elektrycznym ogrzewanym kocem zwierzę zmarło dzień później. Mężczyźni byli załamani tragiczną wiadomością.
Nie wiadomo jak długo zwierzę musiało zmagać się z mrozem. Mężczyźni, poruszeni historią, która rozegrała się na ich oczach, postanowili zrobić coś, by pomóc w ochronie dzikich kotów. Pete rozpoczął zbiórkę na portalu GoFundMe, licząc, że uda się mu przekazać choćby 1000 funtów fundacji prowadzącej program ich konserwacji.
Reakcja internautów przerosła jego najśmielsze oczekiwania. Cel został osiągnięty w zaledwie kilka godzin. Obecnie udało mu się zgromadzić ponad pięciokrotnie więcej, niż pierwotnie zakładał.
- Wszyscy żyjemy w ciężkich czasach, znajdujemy się w końcu w środku globalnej pandemii, gdy usłyszałem historie tych krytycznie zagrożonych zwierząt, byłem załamany, myśląc o tym, że ich niewielki świat może niedługo zniknąć - napisał w opisie zbióki Pete.
Zobacz post:
Tragedia w Małopolsce. 44-latek wyszedł tylko na spacer z psem, jego ciało znaleziono przy moście
Przeceny karm w Biedronce. Właściciele psów i kotów zaoszczędzą
Nadleśnictwo Daleszyce. Leśniczy znalazł martwego wilka. Karygodne, co go spotkało
Źródło: dailymail.com, gofundme.com