Pilne: Szósty potwierdzony przypadek zwierzęcia zarażonego koronawirusem. Lampart śnieżny z pozytywnym wynikiem
Obecność koronawirusa została wykryta u jednego z mieszkańców ogrodu zoologicznego w Louisville w Stanach Zjednoczonych. Tym razem zakażeniu uległa 5-letnia samica lamparta śnieżnego. To kolejny przypadek zarażenia wśród wielkich kotów.
Lampart śnieżny mieszkający w amerykańskim ZOO przeszedł testy na obecność koronawirusa. Służba Inspekcji Zdrowia Zwierząt i Roślin Departamentu Rolnictwa Stanów Zjednoczonych.potwierdziła informację o uzyskaniu pozytywnego wyniku u zwierzęcia.
- Zobacz także:Wierzyć się nie chce, co spotkało 6-letniego Sebastianka. Teraz jest o krok, by spełniły się jego marzenia
Lampart śnieżny zarażony koronawirusem
Choć dotychczas naukowcy bagatelizowali szanse zarażenia się wirusem COVID-19 wśród zwierząt, najnowsze doniesienia napływające ze światowych ogrodów zoologicznych mogą zmusić ich do zmiany stanowiska w tej kwestii.
Pierwszym przypadkiem zarażenia wśród dzikich kotów był tygrys malajski w zoo Bronx, który w kwietniu uzyskał pozytywny wynik testu na koronawirusa. We wtorek tj. 8 grudnia informowaliśmy o pozytywnym wyniku na obecność koronawirusa u czterech lwów zamieszkujących ZOO w Barcelonie (więcej na ten temat znajdziesz tutaj). Kolejne niepokojące wieści obiegły świat szybciej, niż podejrzewano.
Zobacz także: Najdroższy kot świata. Kosztuje nawet do 40 tysięcy złotych, jest niewiarygodny
Tym razem zarażeniu uległ lampart śnieżny zamieszkujący amerykański ogród zoologiczny w Louisville. 5-letnia samica stała się oficjalnie szóstym potwierdzonym przypadkiem zwierzęcia, u którego wykryto COVID-19.
Co więcej, władze ZOO podejrzewają, że zarażeniu uległy również dwa samce przynależące do tego samego gatunku. Lamparty śnieżne wykazywały łagodne objawy, takie jak suchy kaszel i duszności.
Testy na obecność przeciwciał u zwierząt wykonano w ten sam sposób, co u ludzi. W tym celu pobrano wymaz z pyska zwierzęcia. Choć znajdujące się na wybiegu drapieżniki są przyzwyczajone do kontaktu z ludźmi, pobranie materiału do testów wymaga dużych umiejętności.
Zwierzęta mogły zarazić się wskutek kontaktu z pracownikami
Do zakażenia najprawdopodobniej doszło poprzez kontakt zakażonego pracownika z dzikim kotem. Amerykańskie ZOO zaznacza, że choć dokłada wszelkich starań, aby w pełni przestrzegać obowiązujących zasad, osoba mająca kontakt ze zwierzętami musiała przechodzić chorobę bezobjawowo.
Nie ma jednak powodów do paniki. Mało prawdopodobnym wydaje się możliwość, by duże koty stanowiły bezpośrednie zagrożenie dla pracowników i osób odwiedzających ogród zoologiczny.
Dyrektor ogrodu zoologicznego w Louisville, John Walczak, poinformował w oświadczeniu, że zwierzęta mają duże szanse na powrót do pełni zdrowia.
Zobacz także w naszych serwisach:
- Pies został przykuty łańcuchem do ławki w parku. Obok leżała notatka, treść wyciska łzy
- Spełnił się czarny scenariusz. Niestety, nie żyje
Pies wrócił do domu z przyczepioną wiadomością do obroży. Treść wstrząsnęła właścicielami
źródło: o2.pl
Następny artykuł