Skąd wzięła się świąteczna tradycja spożywania karpia w Polsce?
Karp pojawił się na wigilijnych stołach Polaków dopiero w połowie ubiegłego wieku. Mięso tej ryby nigdy nie cieszyło się w kraju zbyt dużą popularnością. Uważane było za pokarm niskogatunkowy, odpowiedni raczej dla biednych mieszczan i chłopów niż szlachty czy bogatych kupców. Kiedyś dużo bardziej ceniono sandacze, jesiotry, okonie czy sumy. Skąd więc wzięła się ta tradycja?
Karpie na stałe weszły do świątecznego jadłospisu Polaków
Za obecną popularność tej ryby odpowiada głównie jedna akcja marketingowa. „Karp na każdym wigilijnym stole” , to hasło można było zobaczyć na plakatach rozwieszonych na rogach ulic, w gazetach, usłyszeć w radiu i telewizji. Autorem kampanii był ówczesny minister handlu i przemysłu Hilary Minc. O wyborze tego zwierzęcia zadecydował przede wszystkim fakt, że jego hodowla jest stosunkowo prosta.
W PRL-u brakowało wielu powszechnie pożądanych towarów. Władze były jednak w stanie zagwarantować to, że karpia w polskich sklepach nie zabraknie. Zaczęto więc zachęcać konsumentów do gotowania potraw z tej ryby na kolację wigilijną. Sukces akcji przerósł nawet jej autorów. Być może zadecydował o nim fakt, że trudno było dostać inne produkty, niezależnie jednak od przyczyny, karp zaczął kojarzyć się Polakom ze świętami.
Z racji na problemy z transportem i przetwarzaniem dużej ilości rybiego mięsa w okresie przedświątecznym, karpie trafiały do sklepów żywe i w takiej formie kupowali je klienci. Obecnie, mimo że logistyka sprzedaży mrożonek czy utrzymywanie świeżości tuszek nie wiążę się już z takim wysiłkiem, wiele osób wciąż chce kultywować tę tradycję.
Cierpią na tym ryby. Właściwie każdy etap ich dystrybucji wiąże się dla nich ze stresem, bólem lub dyskomfortem. Przewóz żywych karpi często odbywa się pojazdami nieprzystosowanymi do zapewnienia im właściwych warunków. Później trafiają one do ciasnych basenów, w których pływają w brudnej, niewymienianej wodzie. Sprzedawane są często w foliowych torebkach wypełnionych wodą, w których nie mogą nawet przyjąć naturalnej pozycji ciała.
Tradycja przekłada się na cierpienia milionów karpi
By lepiej zrozumieć sytuację karpi trafiających na stoły Polaków, postanowiliśmy spytać o opinię Aleksandrę Kloc, absolwentkę antropozoologii na Uniwersytecie Warszawskim i byłą prezes koła naukowego animal studies. Spytana o to, jak wygląda prawna sytuacja tych zwierząt, odpowiedziała:
- Drugiego grudnia 2020 r. Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów wydał przełomowy wyrok, według którego przetrzymywanie i transportowanie karpi bez wody jest przestępstwem. Dzięki wieloletniej działalności organizacji pro-zwierzęcych, a także bezpośredniego zaangażowania Adw. Karoliny Kuszlewicz, która po 10 latach walki sądowej wygrała sprawę w imieniu pokrzywdzonych zwierząt, proceder transportowania żywych karpi bez dostępu do wody, umożliwiającej im oddychanie, uznawane jest za znęcanie się nad zwierzętami - wspomina Aleksandra Kloc
W Polsce wciąż popularny jest mit, dotyczący odczuwania bólu i stresu przez ryby. Poprosiliśmy o wyjaśnienie także tej kwestii. Odpowiedź może stanowić dla niektórych zaskoczenie.
- Karpie, jak inne kręgowce są zwierzętami doznaniowymi. W skrócie oznacza to, że odczuwają między innymi ból i stres, a także są zdolne do cierpienia. Chociaż my ludzie, nie jesteśmy w stanie odczytać ich reakcji, nie oznacza to, że ryby nie odczuwają negatywnych doznań. To właśnie niemożność zrozumienia i rozpoznania behawioru ryb powoduje, że mimo rosnącej świadomości naszego społeczeństwa na temat dobrostanu zwierząt, ryby wciąż podlegają uprzedmiotowieniu - stwierdziła nasza rozmówczyni.
Polacy nie kupują karpi, by wpuścić je do akwarium. Przed przygotowaniem wigilijnej kolacji, rybę trzeba niestety ubić. Wiele osób ma traumatyczne wspomnienia związane z trzymanymi w wannie zwierzętami. Proces w większości wypadków nie przebiega niestety w sposób humanitarny.
- Tradycja polegająca na własnoręcznym ubijaniu karpia naraża zwierzęta na stres i powoduje niepotrzebne przedłużanie ich cierpienia. Transport najpierw do sklepów, a następnie prywatnych domostw stanowi tylko jeden z aspektów znęcania się nad nimi. Dodatkowym problemem jest przedłużanie śmierci zwierzęcia poprzez często nieumiejętny ubój, a także przetrzymywanie ich w nieodpowiednich warunkach do śmierci – przysłowiowej wannie lub wiadrze. W związku z tym najbardziej etyczną formą kontynuowania tej tradycji jest jak najszybsze uśmiercanie zwierzęcia tuż po odłowieniu. My – ludzie – na tym nie tracimy, a zwierzętom oszczędza się cierpienia - podsumowała absolwentka antropozoologii.
Czy na Waszych wigilijnych stołach będzie dzisiaj gościł karp?
Źródło: wielkahistoria.pl, swiatzwierzat.pl