Psy i koty pod jednym dachem kampera? Niesamowita historia pary, która zwiedza świat razem ze zwierzakami
Samo mieszkanie w kamperze na dłuższą metę już jest niemałym wyzwaniem – choćby dlatego, że wymaga wielu poświęceń, jak zrezygnowanie ze wszystkich nieużytecznych przedmiotów na rzecz tych absolutnie najpotrzebniejszych. Ograniczona przestrzeń wewnątrz pojazdu jest kolejną trudnością, której nie nie da się obejść w żaden sposób. A co dopiero, kiedy przy tym wszystkim trzeba jeszcze znaleźć miejsce dla czworonogów!
Jak jednak widać, wszystko jest możliwe, wystarczy jedynie chęć, pomysłowość i motywacja, by podejmować nowe wyzwania. O tym, jak udało się spełnić marzenie ekipy z Wawrzyńca, w rozmowie z Ewą Nalepą opowiedzieli nam Daria Biernat i Miłosz Szymański.
Mieszkanie w kamperze ze zwierzakami
Ewa Nalepa, redaktor portalu swiatzwierzat.pl: Ile miejsc na świecie zwiedziliście razem ze zwierzakami? Daria i Miłosz, Wawrzyńcem: To już zależy, z którym czworonogiem konkretnie. Najstarszy pies Dudu podróżuje z nami od samego początku i zjechał już łącznie 12 krajów, nie licząc Polski. Koty natomiast zwiedziły ich z nami 9. Obecnie jesteśmy w Gruzji i dla Mietka, który jest z nami od 3 miesięcy, to jest dokładnie trzeci kraj. W Polsce natomiast jeszcze nie był.
Od jak dawna mieszkacie w kamperze, co Was do tego przekonało? W kamperze mieszkaliśmy jak dotąd dwa razy po pół roku bez przerwy. Największa wartość i zarazem zaleta takiego mieszkania to niezależność: od infrastruktury turystycznej, terminów, warunków dotyczących trzymania zwierząt czy choćby lokalnych przepisów o najmie nieruchomości. Kamperem można się zatrzymać praktycznie na każdym parkingu, w każdej miejscowości i w każdym kraju.
Jak to jest mieszkać i żyć z psami i kotami pod jednym dachem kampera? Tak naprawdę kamper to taki zwykły, mały domek, tylko że się przemieszcza. Mieści się tutaj wszystko to, co jest najbardziej niezbędne i wbrew pozorom nie trzeba mieć na to tak wiele miejsca, jak mogłoby się wydawać. Zwierzaki mają w nim swoje miejsce do spania, miseczki, a w łazience stoi kocia kuweta.
A co czworonogi mówią na taki wędrowny tryb życia? Podczas każdego postoju w podróży zwierzaki mają mnóstwo przestrzeni do eksplorowania na łonie natury, której nie miałyby nigdzie indziej. Za każdym razem odkrywają coś nowego. Myślę, że właśnie to je uszczęśliwia najbardziej.
Pies, to wiadomo, że zawsze lubi być przy właścicielu. Ale jak to jest, że koty się tak słuchają i zawsze wiedzą, gdzie wrócić? Szczerze powiedziawszy, nie wiemy, jak to jest. Nigdy nie mieliśmy innego kota, więc też nie mamy porównania. Nasze bliźniaki są z nami od maleńkości. Znaleźliśmy ich w rowie na mołdawskiej wsi, gdy miały na oko 10-12 tygodni. Ich matkę prawdopodobnie potrąciło auto. Zabraliśmy maleńkich braci ze sobą, by nie umarli tam z głodu. Nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze, czy chcemy mieć koty i nie trzymaliśmy ich nigdy na siłę. Koty same postanowiły, że chcą z nami zostać w kamperze, gdziekolwiek nie będziemy. Być może bracia czuli, że jesteśmy im potrzebni. Jak do tej pory nie zmienili zdania.
Historie zwierzaków
Od kiedy macie swoje zwierzaki? Od jak dawna się znają, jak długo z nimi podróżujecie? Pierwszy był pies Dudu - adopciak z bydgoskiego schroniska. Jest z nami już piąty rok, a on sam jest wieku 10 lat. To wyjątkowo łagodny pies. Niestety, był po przejściach. Gdy go zabraliśmy pod swoje skrzydła, był bardzo lękliwy, ale na szczęście z czasem doszedł u nas do równowagi.Później, podczas naszej pierwszej wyprawy kamperem, znaleźliśmy dwa małe kocurki. Były bardzo słabe, wygłodzone, nie wiemy nawet, jak długo były same. Dudu niemalże się nimi opiekował, chodził za nimi, pilnował, dokąd idą. One na początku się go bały, prychały gdy podchodził za blisko, ale z czasem wszyscy zaczęli sobie ufać. Koty dostały imiona Stefan i Stanislav.
Rok później, w powiększonym już składzie, wylądowaliśmy w bułgarskich górach. Tam pewnej zimnej nocy przybłąkał się do nas Mietek. To pies trochę starszy niż Dudu. Był skrajnie wychudzony, ledwo stał na łapkach. Miał puste oczy, sfilcowaną sierść, a w skórze ponad 30 kleszczy, dużo ran i zadrapań. Akurat padało, gdy do nas przyszedł, więc zostawiliśmy go na noc w środku, by nie marzł. Baliśmy się, czy dożyje do rana. Nasze zwierzaki w ogóle nie protestowały na jego obecność. To nawet dla nas było dziwne, bo to jednak to był obcy, dorosły pies. Spał tej nocy w szoferce, a nad ranem przyłapałam kota Stefana jak siedzi na fotelu kierowcy i nad nim czuwa. Do dziś to właśnie ta dwójka, mimo różnic gatunkowych, wydaje się być najbardziej zżyta.
Czy zdarzały się wam kiedyś nietypowe incydenty ze zwierzakami? Albo może ktoś miał coś przeciw w miejscu, gdzie się zatrzymywaliście? Zatrzymujemy się prawie zawsze na dziko, w pewnej odległości od „cywilizacji”, więc nie przypominam sobie żadnych negatywnych incydentów z ludźmi. A jeśli już ktoś się zorientuje, że jeździmy razem ze zwierzakami, to zazwyczaj reaguje miło i pyta jak to możliwe, że to stado tak razem funkcjonuje. Poza tym osobiście myślimy, że najdziwniejszym zdarzeniem było właśnie samo pojawienie się Mietka i to, jak cała reszta automatycznie go pokochała.
Zobacz nagranie:
-
Tragedia w Małopolsce. 44-latek wyszedł tylko na spacer z psem, jego ciało znaleziono przy moście
-
Przeceny karm w Biedronce. Właściciele psów i kotów zaoszczędzą
-
Nadleśnictwo Daleszyce. Leśniczy znalazł martwego wilka. Karygodne, co go spotkało