Chłopiec napisał wzruszający list do właścicieli golden retrieviera. Ciężko powstrzymać łzy
Golden retrievery zdobyły sympatię miłośników psów z całego świata swoim świetnym charakterem oraz pięknym wyglądem. Pokryte złotawą sierścią zwierzaki wydają się robić wszystko, by przypodobać się każdemu napotkanemu człowiekowi. Na dodatek są bardzo aktywne i uwielbiają zabawy na świeżym powietrzu. Spotkanie z nimi potrafi naprawdę podnieść człowieka na duchu.
Golden retriver był marzeniem 8-latka
Odrobina otuchy przyda się obecnie każdemu. W związku z obecną sytuacją większość osób przebywa w przymusowej izolacji od swoich bliskich i przyjaciół. Szczególnie mocno odbija się to na dzieciach, pozbawionych kontaktu ze szkolnymi kolegami.
Troy od zawsze uwielbiał psy. Golden retrievery to jego ulubiona rasa. Marzył o takim towarzyszu, odkąd pamięta. Jak do tej pory jego potrzebę kontaktu z takim czworonogiem zaspakajały wycieczki do psiego parku, które odbywał z rodzicami. Jednak obecnie w dobie koronawirusa, rodzice zabronili mu wycieczek w takie miejsca, aby nie narażał swojego zdrowia i innych. Zdesperowany 8-latek postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Wiedział, że jego sąsiedzi niedawno kupili szczeniaka tej rasy. Postanowił napisać do nich.
Chłopiec napisał do nich list, w którym zaoferował swoje usługi. Chciał zajmować się psem pod ich nieobecność, wyprowadzać go na spacery i bawić się z nim. Oczywiście nikt nie potrafiłby przejść obok takiej wiadomości obojętnie.
- Część sąsiedzi! Mam na imię Troy i chodzę do 4 klasy. Zastanawiałem się, czy nie potrzebowalibyście, po tym jak ten całym wirus minie, opiekuna dla waszego psa? Jeśli tak mogę zabierać go na spacery i wiele więcej - napisał chłopiec.
Adresat od razu udostępnił apel chłopca w mediach społecznościowych. Jego post na Instagramie osiągnął 18 tysięcy polubień w ledwie kilka dni. Jak można się domyślić, to nie była jedyna reakcja na ofertę 8-latka.
8-latkowi udało się pobawić z golden retrieverem
Mimo panujących obostrzeń i obaw związanych z pandemią koronawiursa udało się zorganizować upragnione przez chłopca spotkanie. Choć zabawa w rękawiczkach i maseczce to nie to samo, lepsze to niż nic. Chłopiec był tak spragniony kontaktu z ulubionymi zwierzakami, że zgodziłby się na wszystko, byle tylko móc spędzić pół godziny z jednym z nich.
Gdy sytuacja się ustabilizuje Troy i Arthur, bo tak nazywa się szczeniak, będą mieli dużo okazji do zabawy. Jak na razie jednak ich kontakty są dość ograniczone. Właściciele psa są w grupie ryzyka.
źródło: wamiz