16-letni bokser walczy o życie. Przez lata nie widział weterynarza
16-letni bokser Nexus latami nie był leczony. Właściciele nie zabierali go do lecznicy, twierdzili, że pies jest "stary, ale zdrowy". Jego wygląd mówił jednak zupełnie co innego. Pies potrzebował pilnej pomocy medycznej.
Zwierzak został odebrany przez inspektorów z OTOZ Animals. W tej chwili walczy o życie w klinice. Jest łagodny i przyjazny, ma silną wolę walki.
Nexus nie miał nawet wody
- Właściciel nie widział problemu w skrajnym wychudzeniu, w guzie na łapie. Kompletnie nie dziwiło go to, że pies cały czas chce pić i jeść. W domu oczywiście nie było nawet dostępu do wody, żeby pies nie sikał... - napisali inspektorzy na Facebooku.
Bokser nie posiadał książeczki zdrowia, nie miał wykonanych aktualnych szczepień. Otrzymywał najtańszą karmę z marketu. Nie pił wody, aby nie sikać.
- Co istotne, właścicielami Nexusa nie byli starsi i biedni ludzie ze wsi - dodają aktywiści.
Walka o życie
Obecnie psi senior przebywa w Klinice Weterynaryjnej Braci Mniejszych. Lekarze starają się pomóc psiemu seniorowi, jednocześnie w sieci trwa zbiórka pieniędzy na jego leczenie. (TUTAJ KLIKNIJ).
Bokser jest bardzo przyjazny, ufa ludziom, którzy wyciągnęli do niego rękę. Walczy o życie, o każdą minutę. Mamy nadzieję, że lekarzom uda się go uratować.
W tej chwili nie wiadomo, czy właściciele psa zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Za znęcanie się nad zwierzętami grozi 3 lata pozbawienia wolności (5 lat ze szczególnym okrucieństwem).
Zobacz zdjęcia:
https://www.facebook.com/otoz.animals/posts/10158599615426996
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!
Nieudana próba przemytu do więzienia. Policja aresztowała "narkokota"
Proboszcz znęcał się nad psami? Sąd nie odpuszcza, wszczyna ponowne śledztwo
Pies wyrzucony w foliowym worku. Pracownicy schroniska szukają sprawcy