Żył wśród śmieci, a za łóżko służyła mu zniszczona toaleta. Gdy go uratowali, nie musiał dłużej udawać
Nie wszystkie koty mogą cieszyć się kochającym domem od pierwszych dni swojego życia. Niektóre nie mają tyle szczęścia, a los nie oszczędza ich od kiedy tylko przyjadą na świat. Tak też stało się w przypadku bezpańskiego mruczka, którego znaleziono na wysypisku śmieci. Za schronienie służyła mu stara, porzucona toaleta. Gdy trafił pod opiekę ludzi o dobrym sercu, dopiero wtedy wyszła na jaw jego prawdziwa natura.
Znaleźli kota mieszkającego na wysypisku, spał w wyrzuconej toalecie
Anonimowy miłośnik zwierząt, który zgłosił całą sprawę do organizacji Puppy Kitty NY City, nie mógł przejść obojętnie obok kota z wysypiska. Dojrzał go, a po chwili obserwacji zdał sobie sprawę, że maluchowi za schronie służy toaleta, której kogoś pozbył się właśnie tam.
Megan Licari, która jest prezesem organizacji zajmującej się pomocom bezpańskim, porzuconym kotom, otrzymała nagranie, na którym pokazano, w jakich warunkach musi sobie radzić mruczek. Ten widok od razu chwycił ją za serce. Podjęła decyzję, że niezwłocznie należy mu pomóc.
Leśnik pokazał, co czyha w pokrzywach. Nie ma się co dziwić, że internauci się przestraszyliSchwytanie kota stanowiło nie lada wyzwanie dla ratowników
Na miejsce udali się doświadczeni ratownicy, którzy za zadanie mieli schwytać kota. Nietrudno się domyślić, że mruczek bał się ludzi. Był przyzwyczajony, że jest zdany tylko na siebie i nie może liczyć na nikogo innego. Na szczęście żaden z wolontariuszy nie miał zamiaru poddać się i wrócić do ośrodka bez malucha.
Już w siedzibie organizacji mruczek przeszedł szereg badań, a podczas nich okazało się, że nie ma czipa, który naprowadziłby ratowników do jego właściciela. Bał się nowego otoczenia i przebywających w pobliżu ludzi, jednak głód był na tyle silny, że wybrał miseczkę z jedzeniem, zamiast poszukiwania kryjówki. Otrzymał imię Loo.
"Uratowaliśmy go i okazał się najsłodszym kotem na świecie"
Musiało upłynąć kilka dni, a Loo stawał się coraz bardziej pewny siebie i przełamywał się w kontaktach z ludźmi. Po jakimś czasu zaczął nawet sam starać się o ich atencję. Śledził Megan niemal krok w krok, jakby chciał być świadkiem wszystkiego, co robi.
Na jaw wyszła również jego miłość do kociąt. Nie mógł przejść obojętnie obok żadnego malca. Co najlepsze jeden z młodych kocurków wyglądał zupełnie jak mini wersja Loo. Do każdego z nich podchodził w wielką cierpliwością i uczył ich zachowań typowych dla kotów. Rozkochał w sobie również wszystkich wolontariuszy.
W końcu nadszedł czas, by uroczy kotek znalazł rodzinę, która zdecydowała się dać mu kochający dom. Nie da się ukryć, że pożegnanie z personelem nie było łatwe, jednak każdy chciał dla niego jak najlepiej.
źródło: lovemeow.com