Wyszukaj w serwisie
Psy Koty Inne zwierzęta Nasze ZOO Głosem eksperta Pozostałe quizy
Swiatzwierzat.pl > Koty > Wyrzucili kocię do śmieci pod lokalem. Po wszystkim mieli jeszcze czelność zadzwonić z jednym pytaniem
Joanna Kowalska
Joanna Kowalska 14.06.2023 16:02

Wyrzucili kocię do śmieci pod lokalem. Po wszystkim mieli jeszcze czelność zadzwonić z jednym pytaniem

Czarne kociątko
facebook/EKOSTRAZ

Pracownica Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt EKOSTRAŻ z Wrocławia rozpoczęła dzień zaskakującym znaleziskiem. Zupełnie przypadkiem, podczas rutynowych czynności porządkowych natknęła się na plastikowy worek. Zwrócił jej uwagę, bo leżał w miejscu, w którym nie powinno go być. Okazało się, że to, co jest w środku, w żadnym stopniu nie przypomina śmieci. Wręcz przeciwnie, uwięziona w nim była żywa istota.

Zwierzęta podrzucane pod siedziby jednostek zajmujących się ratowaniem stworzeń w potrzebie nie są niestety nagminnym zjawiskiem. Jednak ten przypadek mógł skończyć się bardzo tragicznie.

Przypadkowo znaleziony. Nikt się nie spodziewał, że może tam być żywe zwierzę

Podopieczni wszelakich instytucji zajmujących się pomocą dla zwierząt zazwyczaj pochodzą z różnego rodzaju interwencji. Zdarza się, że pracownicy lub wolontariusze znajdują paczki z żywą zawartością pod drzwiami, lub bramami swoich siedzib. Zazwyczaj podrzutki są pakowane w kartony bądź plastikowe pudełka i zostawiane w takich miejscach, w których zostaną szybko zauważone. W tym przypadku było zupełnie inaczej. 

Pracownica wrocławskiej EkoStraży postanowiła przyjrzeć się kuwecie, która została wyrzucona na śmietnik ubiegłego dnia. Zdziwił ją worek na śmieci umieszczony w środku. Okazało się, że ktoś wrzucił tam maleńkie kociątko, a następnie przykrył je plastikowym workiem!

Krytycznie zagrożony gatunek zabity przez pędzącego rowerzystę. Choć wygląda uroczo, mało kto o nim pamięta

Aż strach pomyśleć, co mogło się stać

Ta historia wyjątkowo poruszyła wrocławskich ratowników. Ilość scenariuszy, które mogły skończyć się dla kociaka tragicznie, wydaje się nie mieć końca… 

W najgorszym wypadku zwierzak mógł zostać niezauważony. Co wtedy? Być może padłby z głodu, udusił się pod foliową pułapką, bądź omyłkowo wylądowałby w koszu na śmieci… 

Jakby tego było mało, do stowarzyszenia zadzwonił sprawca całego zamieszania, żeby upewnić się, czy czworonoga, aby na pewno ktoś zauważył. Oznaka zdrowego rozsądku? Nic bardziej mylnego. Połączenie nawiązano dopiero po południu, kilka godzin po odnalezieniu malucha! Tak długi czas bez opieki ze strony ludzi lub dorosłego kota mógł skończyć się dla malca tragicznie.

Takie historie nie należą do rzadkości

W sezonie wiosenno-letnim organizacje pro-zwierzęco zmagają się z ogromną liczbą małych, kocich podrzutków. Niektóre z nich są znajdywane bez opieki w miejscach publicznych, inne podrzucane pod drzwi lub na śmietniki. 

Niestety, nie są to najgorsze scenariusze. Nadal zdarza się, że kocięta są upychane w foliowe worki i pozostawiane same sobie. To często prowadzi do ich śmierci, bądź poważnych komplikacji zdrowotnych, jeśli pomoc dotrze na czas. Reagujmy na tego typu zachowania i dbajmy o to, by potrzebujące zwierzęta otrzymały wsparcie umożliwiające im przetrwanie. 

Źródło: facebook/EKOSTRAZ

Powiązane
wieloryb
Quiz o głębinowych "potworach". Ile wiesz o stworzeniach mórz i oceanów?
Kotka walczyła o przetrwanie na ulicy. Wzruszające, co zrobiła, kiedy zrozumiała, że koszmar się skończył
Kot uratowany z ulicy
Bezpańska kotka była skazana na tułaczkę po ulicach, aż w końcu znalazła się w przepełnionym zwierzętami schronisku. Chociaż był to los lepszy niż bezdomność, zasługiwała na coś lepszego. Do akcji wkroczyło stowarzyszenie opieki nad zwierzętami, które postanowiło znaleźć jej nowy dom. Kiedy nowa pani otoczyła Freyę opieką, nie spodziewała się, że  kotka zareaguje w taki sposób.Dziesiątki zwierząt czekają w schronisku, aż ktoś je przygarnie. 12-letnia kotka nie była najbardziej rozchwytywana wśród bezpańskich zwierząt. Większość osób woli bowiem zaadoptować kocię i wychowywać je od małego. Kiedy Michelle usłyszała, że kotka potrzebuje domu, wzięła ją pod swój dach.
Czytaj dalej
Influencerka była przekonana, że kupiła pomeraniana. Z psa jednak wyrosło coś zupełnie innego, "Okłamali mnie"
Nie-pomeranian
Amanda Hamilton kupiła psa na granicy Stanów Zjednoczonych z Meksykiem. Powiedziano jej, że rozkoszny szczeniak to szpic miniaturowy, znany także jako pomeranian. Po tym, jak pies wyrósł, zorientowała się, że została oszukana. Rasa psa ani trochę nie przypomina małej, futrzastej kuleczki, a więcej wspólnego ma z wilkiem.Historia opowiedziana przez influencerkę to nauczka dla wszystkich, by nigdy nie kupować zwierząt w podejrzanych miejscach. Poza możliwością bycia oszukanym, tak jak autorka filmiku, być może przyczyniacie się do cierpienia zwierząt. Pseudohodowle są źródłem psów o nieznanej rasie i bez rodowodu, które mogły zostać rozmnożone mimo występowania przeciwskazań genetycznych. Warunki, w jakich trzymane są zwierzęta również nie są zachęcające.
Czytaj dalej