Jak ratuje się zwierzęta? Rozmowa z prezes Fundacji Ex Lege
Pracownica PKP wracała wieczorem z pracy. Nagle usłyszała jęki i skowyt. Początkowo nie wiedziała, na co patrzy. Wreszcie uświadomiła sobie, że jest świadkiem horroru. Z ziemi pod wiaduktem wystawał pysk psa, który skomlał o ratunek.
Kobieta natychmiast wezwała policję. Pies został wydobyty z ziemi i przewieziony do kliniki weterynaryjnej. Okazało się, że ma rozbitą czaszkę i inne poważne obrażenia. Podjęto decyzję o uśpieniu.
Sprawa, która wstrząsnęła Lublinem
Ta historia wstrząsnęła całym Lublinem. Sprawą zajęli się wolontariusze Fundacji Na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Ex Lege, kierowanej przez Martę Włosek. Współpracując z organami ścigania, członkowie Fundacji wreszcie ustalili, do kogo należał bestialsko potraktowany pies.
Fundacje Ex Lege reprezentowała przed sądem pokrzywdzonego, czyli zabitego psiaka.
Początkowo 33-letni Jerzy B. usłyszał łagodny wyrok: rok więzienia, 1 tys. zł nawiązki, 3-letni zakaz posiadania zwierząt domowych.
Walczyli o surowszy wyrok
Obrońcy zwierząt jednak nie zgodzili się z tak niskim wymiarem kary. Walczyli, aż wreszcie sąd uznał ich racje.
Ostatecznie, dzięki uporowi Fundacji Ex Lege, Jerzy B. został skazany za zabicie psa ze szczególnym okrucieństwem na 2,5 roku więzienia, 7 tys. zł grzywny i otrzymał 15-letni zakaz posiadania zwierząt.
- Zachowanie oskarżonego było bestialskie, w żaden sposób niepodlegające usprawiedliwieniu - powiedział sędzia Andrzej Skubis, uzasadniając wyrok. - Kara jest surowa, ale w przekonaniu sądu sprawiedliwa. Będzie miała charakter wychowawczy i odstraszy inne osoby, które w nieodpowiedni sposób traktują zwierzęta.
"Trzeba mieć empatię i wrażliwość na krzywdę zwierząt"
Marta Włosek, prezes Fundacji Ex Lege, opowiada redakcji Świata Zwierząt o tym, czego trzeba, by ratować maltretowane zwierzaki.
Świat Zwierząt: Fundacje Ex Lege ma za pasem wiele wygranych batalii sądowych. Chyba trzeba mieć do tego żelazne nerwy?
Marta Włosek: Przede wszystkim trzeba mieć empatię i wrażliwość na krzywdę zwierząt. Na naszej stronie internetowej na bieżąco informujemy o przebiegu spraw, w jakie angażuje się Fundacja Ex Lege. Rzeczywiście, takie batalie sądowe to nic przyjemnego, ale tylko tak można wywalczyć sprawiedliwość dla zwierząt.
Świat Zwierząt: Jakiego rodzaju sprawy angażują prawników Fundacji Ex Lege?
Marta Włosek: Wszystkie, w których zwierzętom dzieje się krzywda i niesprawiedliwość. Te sprawy są bardzo różne, czasem aż trudno uwierzyć, że ludzie są zdolni do takich rzeczy.
Zaczęło się od oglądania krzywdy na własne oczy
Świat Zwierząt: Jak to się stało, że zajęła się Pani niesieniem pomocy krzywdzonym zwierzętom?
Marta Włosek: Zaczęło się od przykrych doświadczeń i oglądania krzywdy zwierząt na własne oczy. Widziałam też, jak ta krzywda jest ignorowana przez postronne osoby oraz powołane do tego służby. To mi uświadomiło, że zwierzęta potrzebują kogoś, kto stanie w ich obronie.
Wiele lat temu miałam sąsiadkę, którą bardzo denerwowało, gdy obok szczekał pies. Znalazła więc sobie sposób, by go uciszyć - rzucała w niego kamieniami i grudkami ziemi, które trafiały w oczy psa, powodując ich schorzenia. Pomimo próśb, a nawet interwencji Policji, sąsiadka nie zaniechała swoich czynów. Pies nadal cierpiał. Policjanci niechętnie zajęli się sprawą i stwierdzili, że nic nie mogą zrobić, bo sąsiadka jest starszą panią i to nie wypada robić jej policyjne naloty.
Wtedy zrozumiałam, że zwierzęta nie tylko są krzywdzone, ale że udzielanie im pomocy wcale nie jest takie łatwe i oczywiste, a zmiana ich sytuacji bywa bardzo trudna. Skontaktowałam się wtedy z organizacją broniącą praw zwierząt, która działała w Lublinie. To byli zupełnie niezwykli ludzie i to dzięki nim finalnie sąsiadka zmieniła swoje postępowanie. To mi pokazało, jak ważne jest edukowanie ludzi. Dziś edukacja to jeden z dwóch filarów działalności Ex Lege. Dopiero gdy tłumaczenie nie pomoże, wkraczamy na drogę prawną i walczymy o zwierzaki w sądzie.