Pracownik ubojni ujawnił koszmar tej branży. Tak obchodzą się ze zwierzętami, "Kwilą jak dziecko"
Nasza dieta wywiera potężny wpływ na całą planetę i jednocześnie przyczynia się do cierpienia gatunków stanowiących zdecydowaną większość wśród mieszkających na planecie ssaków. Wraz z kolejnymi promocjami w supermarketach na karkówkę, kiełbasę, boczek i inne produkty mięsne, rośnie nasz apetyt na samozagładę. O kulisach pracy w zakładzie przetwórstwa mięsnego opowiedział pracownik transportu zwierząt rzeźnych. Sposób traktowania istot pędzonych na rzeź mrozi krew w żyłach.
Chów przemysłowy to nie tylko przerażające okrucieństwo wobec zwierząt. Cierpią również ludzie i środowisko
Polska znalazła się w obliczu poważnego problemu. W pogoni za tanim mięsem zapomnieliśmy o szerszym spojrzeniu na produkcję żywności. Chore zwierzęta trafiają do rzeźni, a później na nasze stoły - takie wnioski wysunął dziennikarz “Superwizjera” TVN zatrudniony w ubojni i dokumentujący produkcję mięsa w przemysłowych hodowlach zwierząt. W branży o tym procederze wiedzą wszyscy, jednak bioasekuracja i zdrowy rozsądek przegrywają z kretesem, gdy w grę wchodzi zysk. Winna jest eksploatacja zwierząt hodowlanych prowadząca do występowania schorzeń, które - przynajmniej w teorii - powinny automatycznie dyskwalifikować “niepełnowartościowe” osobniki z uboju na mięso.
Twórcy reportażu poznali metody sprzedaży tzw. “leżaków”, czyli w slangu hodowców bydła leżącego. W ich przypadku istnieją dwie możliwości - poddanie eutanazji z pomocą lekarza weterynarii, któremu należy oczywiście zapłacić, lub przeprowadzenie uboju z konieczności, co jednak równa się ze ściągnięciem wykwalifikowanego pracownika, który z zachowaniem specjalnych procedur i wszelkich środków ostrożności zabije cierpiące zwierzę. Taka tusza powinna jak najszybciej trafić do rzeźni, gdzie następnie zostałaby poddana badaniom potwierdzającym, że spożycie mięsa nie jest obarczone ryzykiem.
Z perspektywy hodowcy-biznesmena dofinansowania wynoszące 100-200 zł od sztuki nie jest warte wysiłku włożonego w organizację uboju. Jak wyznaje informator “Superwizjera”, w Polsce funkcjonuje bardzo dużo zakładów specjalizujących się w "leżącym" bydle, bo “to największy biznes”. “Wybrakowane” czy pourazowe osobniki, których leczenie postrzegane jest jako nieopłacalne, są skupowane za gotówkę przez handlarzy. To, że takie mięso może być szkodliwe dla konsumenta, nie gra żadnej roli. Potwierdzają to słowa jednego z pracowników rzeźni, w której potajemnie zatrudnił się dziennikarz:
Czy koty wyczuwają duchy? Słowa jasnowidzów sprawią, że inaczej spojrzysz na swojego pupilaPo porodzie na przykład, wiesz, albo nogę złamała. Złamie nogę, to ci już się nie nadaje do chowu, nie? A musisz ją opie****ić, bo co z nią zrobisz? Ale już handlarze dają taniej, bo jest uszkodzona. Dla siebie tego nie biję, bo nie nadaje się. Ale dla zakładu normalnie. Tak, dla zakładu to same pieniądze są.
Smacznego schabowego, czyli męka wciąż żywych zwierząt trwa. Były pracownik rzeźni przerwał milczenie
W materiale nie brakowało opisów karygodnych praktyk stosowanych wobec zwierząt - w pełni przytomnych, ale niemogących samodzielnie ustać na nogach. Wywlekanie z pojazdu za rogi, przeciąganie przy pomocy elektrycznej wyciągarki, a wreszcie towarzyszenie umierającym w agonii towarzyszkom to jedne z wielu przykrych obserwacji poczynionych w zakładzie przetwórstwa mięsnego.
Po emisji programu głos zabierali specjaliści do spraw hodowli i dobrostanu zwierząt, lekarze weterynarii, a także przedstawiciele organizacji prozwierzęcych i internauci. Wyrok dotyczący wydarzeń w ubojni był jednomyślny: “kryminał” i “barbarzyństwo”.
Tymczasem na jednym z polskich forów internetowych opublikowano anonimowy wpis, którego autor postanowił podzielić się własnymi doświadczeniami związanymi z transportem zwierząt rzeźnych. Tak opisał przewóz świń z chlewni do zakładu przetwórstwa:
Ładowałem świnie na ciężarówki i zawsze co najmniej jedna dostawała zawału serca ze stresu. Pamiętajcie, że one mają po 5 miesięcy, a nie 40 lat. W 2-dniowej trasie w lecie nie mają wody do picia. Świnie boją się, więc są dla siebie bardzo agresywne i nawzajem się atakują, więc masz połamane kończyny u jednej bądź trzech. Ta z zawałem padła, więc aby mięso się nie popsuło to podrzyna się jej gardło i zazwyczaj przy wyładunku masz 1-3 trupy, które od razu idą na rozbiórkę, aby strat nie było.
Świnie czekające na swoją kolej budzi krzyk zabijanych zwierząt
Na tym męczarnia zwierząt się nie kończy. Kolejny etap przedstawiono w następujący sposób:
Żywe przepędza się zazwyczaj do chlewni i tam czekają 1-7 dni na swoją kolej do uboju, cały czas słysząc kwik zabijanych i i czując w powietrzu zapach strachu, jaki świnie wydzielają. Tak się boją od samego początku, że bez kołka, który często się łamie na ich grzbietach, albo bez widełek elektrycznych, którymi razi się tył świni, one nic nie chcą zrobić.
Autor wpisu przywołuje również słowa zaprzyjaźnionego rzeźnika, który odniósł się do praktyk stosowanych w uboju do celów prywatnych. Ocenił on, że odgłosy przywołujące na myśl kwilenie przerażonego dziecka są najgorszym aspektem zabijania zwierząt, szczególnie w przypadku młodych owiec. Równie traumatyczne doświadczenie wywołuje widok zabijanych koni.
One wiedzą, o co chodzi i patrzą się na ciebie takimi mokrymi oczami z wielką rozpaczą i rezygnacją. Na wsi zabija się się tylko konie, które do niczego się już nie nadają, to te nawet zbytnio się nie bronią przed nożem, którym podrzyna się im gardła. Bo kołkownicy nikt na wsi nie ma.
Podobnie jak piękno jest w oczach patrzącego, podobnie osąd najwięcej mówi o wnętrzu oceniającego. Autor wpisu podkreśla, że silniejsze emocje związane ze śmiercią psa czy kota są uwarunkowane bliskością tych zwierząt i niejako nadaniu im przywileju względem istot, które postrzegamy jako źródło pożywienia. Stąd też bierze się nasz ambiwalentny stosunek wobec gatunków zwierząt, które kategoryzujemy jako gospodarskie.
Każdy powinien zobaczyć na własne oczy, jak to wygląda, aby potem nie być hipokrytą […] Empatia jest wybiórcza, masz ją do tych zwierząt, które wchodzą z tobą w interakcję i ci się podobają - podsumowuje wpis.
Źródło: TVN24, wykop