Rodzina kupiła słodkiego szczeniaczka. Okazało się, że to zupełnie inne zwierzę
Pies rasy mastif tybetański to idealny wybór dla rodzin, które - mieszkając w odludnych rejonach - potrzebują opieki doskonałego stróża. Potężne czworonogi nie tolerują obecności intruzów i z dużym poświęceniem walczą o bezpieczeństwo swoich właścicieli. Z uwagi na dominujący charakter potrzebują stanowczego przewodnika.
Pies wzbudził panikę weterynarza
Wygląd psów zmienia się wraz z biegiem czasu. Początkowo przypominają niewielkie, czarne kulki. Długa sierść i pocieszny wyraz pyszczka upodabniają je do pluszowych maskotek. Z biegiem czasu zmieniają się w zwierzaki, których wygląd zdaje się mieszanką cech lwa i niedźwiedzia.
Sprzedawca, od którego rodzina zakupiła szczeniaczka, zapewniał jej członków o tym, że zwierzę jest zaszczepione oraz posiada aktualne badania. Mimo braku aktualnego wpisu w książeczce zdrowia nowi opiekunowie nie czuli się zaniepokojeni i z radością rozpoczęli opiekę nad uroczym maluchem.
Z dnia na dzień uroczy piesek stawał się coraz większy i wymagał coraz bardziej urozmaiconej diety. Rodzina otaczała go ogromną miłością i robiła wszystko, by nowy dom był dla pupila bezpiecznym i miejscem, w którym otrzyma wiele uwagi i miłości.
Rodzina nie posiadała wcześniej żadnego psa, dlatego nikt nie czuł niepokoju z powodu wzmożonego apetytu psiaka. Wszyscy byli przekonani, że puchata kuleczka dojrzewa i intensywnie rośnie, co wiąże się ze wzmożonym zapotrzebowaniem na składniki odżywcze.
Właścicielka przeżyła szok, kiedy zobaczyła, że jej pupil bardzo chętnie przemieszcza się na dwóch łapach . Żaden z domowników nie uczył go tej sztuczki. Co więcej, nietypowa pozycja zdawała się dla niego zupełnie naturalna i wygodna. Zaalarmowana kobieta zabrała psa do kliniki.
Po kilku minutach badania weterynarz zorientował się, że szczeniak jest tak naprawdę zagrożonym wyginięciem niedźwiedziem himalajskim . Te majestatyczne zwierzęta często padają ofiarami handlarzy, dlatego lekarz zdecydował się na niezwłoczne powiadomienie organów ścigania.
Przerażona właścicielka czworonoga zupełnie nie wiedziała, co zrobić w tej nietypowej sytuacji. Miała nadzieję, że na przyjęcie czarnego malucha zdecyduje się ogród zoologiczny. Niestety, pracownicy odmówili motywując to brakiem miejsc.
Kobiecie udało się skontaktować z fundacją, która zabrała niedźwiedzia do centrum dzikiej przyrody. Zwierzę, które było przystosowane do życia z ludźmi, wymagało wielu zabiegów, które pozwoliły mu na powrót do naturalnego środowiska. W przyszłości zostanie wypuszczony na wolność.
Artykuły polecane przez redakcję Świata Zwierząt:
-
Kot zabił czteromiesięczne niemowlę. Zwierzę wskoczyło do wózka
-
Jan Lityński może zostać patronem warszawskiego schroniska. Rafał Trzaskowski chce złożyć wniosek
-
Bieszczady. Niedźwiedź przeszedł tuż obok człowieka. Był tak zamyślony, że go nie zauważył