Wyszukaj w serwisie
Psy Koty Inne zwierzęta Nasze ZOO Głosem eksperta Pozostałe quizy
Swiatzwierzat.pl > Koty > Nieuchwytny kocurek wreszcie odważył się wyjść z krzaków. To dopiero początek pięknej przyjaźni
Kamila Sabatowska
Kamila Sabatowska 06.03.2023 14:27

Nieuchwytny kocurek wreszcie odważył się wyjść z krzaków. To dopiero początek pięknej przyjaźni

None
instagram/feralcatcolony

Pracowniczka fundacji zajmującej się bezpańskimi zwierzętami w Ohio spotkała bezpańskiego rudego kocurka. Zwierzę długimi miesiącami nie dawało się nikomu pochwycić. Kiedy w końcu wyszedł kobiecie na spotkanie, był tak bardzo przerażony, że jeśli tylko zrobiła krok w jego stronę lub wyciągnęła ku niemu rękę, z powrotem znikał w chaszczach.  Donna się nie zraziła i obiecała, że da z siebie wszystko, aby uratować mruczka i zająć się nim tak, jak należy.

Zdobycie zaufania mruczącego czworonoga wcale nie jest takie proste. Chcąc do tego doprowadzić, należy uzbroić się w nieskończone pokłady cierpliwości, ponieważ proces ten może potrwać dniami, tygodniami, a nawet latami. Mimo sporych trudności z oswojeniem “dzikusków” karmicielka wolno żyjących kotów o imieniu Donna czuła, że gra jest warta świeczki.

Rudy kocurek nagle wyłonił się z krzaków

Mieszkanka Ohio jest odpowiedzialna za dokarmianie blisko 140 kotów należących do miejscowej kolonii. Wiele z nich zabiera do gabinetów weterynaryjnych, a następnie pokrywa ich leczenie z datków od darczyńców, aby finalnie umieścić je w domach tymczasowych bądź stałych. Donna nie ukrywa, że obowiązki związane z wyłapywaniem zdziczałych kotów wymagają od niej wytrwałości i determinacji w dążeniu do celu, a przypadek kocura o imieniu Oliver nauczył ją pokory.

Już od pierwszego spotkania z rudym kocurkiem, który nikomu nie dawał się schwytać, Donna wiedziała, że musi zrobić wszystko, aby pozwolił sobie pomóc. Biorąc pod uwagę doświadczenia, jakie ma w kontaktach ze zwierzętami, szybko wyciągnęła wnioski, że mruczek nie jest agresywny, lecz po prostu boi się kontaktu z człowiekiem.

- Koty takie, jak on muszą zachowywać się w taki sposób dla własnego bezpieczeństwa - tłumaczyła Donna, cytowana przez portal “Love Meow".

Zanim kocur zdążył uciec z powrotem w krzaki, kobieta zrobiła mu kilka zdjęć, które później umieściła w sieci. 

Karmicielka kotów zdawała sobie sprawę z faktu, iż zdobycie zaufania zdziczałego zwierzęcia zdecydowanie nie będzie należało do najłatwiejszych rzeczy. Była jednak gotowa się poświęcić i przez kilka miesięcy regularnie pojawiała się w okolicy krzaków, w których spotkała go po raz pierwszy. 

Co się stało z Szarikiem z serialu „Czterej pancerni i pies”? Jeden z psich aktorów został wypchany

Kobieta przekonywała do siebie kota miesiącami

Podczas kolejnego spotkania z miejscowym dzikuskiem Donna stwierdziła, że więź, jaka wywiązała się między nimi, jest na tyle silna, że spróbuje schwytać rudzielca do transportera. Kociak reagował już nawet na nadane mu imię Oliver, w skrócie Ollie. Kiedy zawołała go po przybyciu na miejsce, wybiegł z zarośli i w ciągu kilku sekund znalazł się u jej stóp.

Na szczęście kot nie wyrywał się, kiedy Donna spróbowała wziąć go na ręce i umieścić w transporterze. Stamtąd trafił prosto do organizacji, w której pracowała kobieta. Oczywiście zgodnie z regulaminem przeszedł szereg badań, a także poddano go obowiązkowej kastracji. Jego wiek oszacowano na około 5 lat. 

Ollie w końcu pozwolił sobie pomóc

Z dnia na dzień Oliver zdawał się coraz bardziej przyzwyczajać do życia w otoczeniu ludzi. Jak dowiadujemy się z postów na Instagramie, Oliverowi udało się nawet znaleźć dom na stałe, choć po kilku dniach wrócił z powrotem do fundacji, ponieważ ludzie, którzy go adoptowali, zmienili zdanie. 

- Jest wdzięcznym, kochającym, małym, rudym chłopcem - przyznaje Donna.

Po kilku kolejnych dniach okazało się, że oko kotka obficie łzami. Podczas kolejnych badań weterynaryjnych wyszło na jaw, że zwierzę ma również problemy z uzębieniem oraz płucami, w związku z czym musiał przejść długoterminowe leczenie. Przez cały ten czas uwielbiał zabawę z opiekunką i starał się nie dawać po sobie poznać, że coś mu dolega.

Wtedy Donna zdała sobie sprawę, że rozwiązanie miała pod własnym nosem. Kobieta zapałała do mruczka miłością do tego stopnia, iż nie potrafiła się z nim rozstać. W rezultacie sama go adoptowała. Na szczęście udało się przywrócić go do zdrowia, a teraz wiedzie szczęśliwe życie ze swoją wybawicielką, jej mężem i dwoma innymi mieszkającymi z nimi kotami. Ollie zdecydowanie nie mógł trafić w lepsze miejsce.

- Nie wyobrażamy sobie życia bez niego tutaj z nami - podsumowuje Donna.

źródło: lovemeow.com

Tagi: Kot Nagranie
Baby Fruit to kotek inny niż wszystkie. Nauczył się czerpać z życia pełnymi łapkami
Baby Fruit to uroczy mały kotek, w którym można zakochać się bez pamięci już od pierwszego spojrzenia. Jego słodki pyszczek i świecące oczka to miód na serce każdego miłośnika kotów. Opieka nad nim nie należy jednak do najłatwiejszych zadań. Chociaż jego tylne łapy są sparaliżowane, niepełnosprawność nie powstrzymuje go przed radowaniem się z życia.Niewiele osób może domyślać się na pierwszy rzut oka, że z kot o uroczym imieniu Baby Fruit różni się czymś od swoich rówieśników. Cała prawda wychodzi na jaw, kiedy malec chce samodzielnie przemieścić się z miejsca na miejsce. Jego tylne łapki nie są w pełni sprawne.
Czytaj dalej
Była przekonana, że kupiła jamnika miniaturowego. Nie mogła być w większym błędzie
Użytkowniczka TikToka, która prowadzi swój profil pod nazwą @healinghoundz, opowiedziała, co stało się, gdy w końcu zdecydowała się na kupno wymarzonego jamnika miniaturowego. Wraz z upływem czasu pies nie przestawał rosnąć. Okazało się, że nie do końca spełnia wymagania rasy, na którą się zdecydowała.Wątpliwości nie podlega fakt, że każdy pies jest na swój sposób piękny i zasługuje na bezwarunkową miłość swoich opiekunów. Z drugiej strony właściciele decydujący się na zakup konkretnej rasy zazwyczaj wiedzą, jakie rozmiary osiągnie ich wymarzony podopieczny. Jednak w przypadku pewnej miłośniczki jamników miniaturowych z Kanady nie minęło dużo czasu, zanim zorientowała się, że hodowca nie był z nią do końca szczery.
Czytaj dalej