Dramatyczne sceny w USA. Sąsiad ukarał owczarka za szczekanie, straszne, co mu zrobił
Mężczyzna znany był lokalnej policji. Kilka tygodni wcześniej zwolniono go z aresztu za kaucją. Aresztowano go za groźby karalne, nękanie za pośrednictwem telefonu i groźby terrorystyczne. Sąsiedzi nie mieli jednak świadomości wybuchowych skłonności mieszkającego obok człowieka. 9 maja, po kolejnej awanturze z sąsiadami Allen Glover podjechał do płotu ich posesji i oddał dwa strzały w kierunku zwierzęcia.
Mężczyzna postrzelił psa
Lazer, bo tak nazywał się pies poszkodowany w tej dramatycznej scenie, znany był w całej okolicy. Wszyscy, poza Gloverem uwielbiali przyjaznego owczarka z sąsiedztwa. Nikt inny nie skarżył się na hałasy.
Z relacji policjantów i tłumaczeń samego mężczyzny wynika, że możemy mieć do czynienia z osobą niestabilną psychicznie. Podczas przesłuchania na komisariacie miał stwierdzić, że "szczekanie psa miesza mu w głowie" oraz że "ten pies go prowokował".
Twierdzi też, że wielokrotnie zgłaszał swoje zastrzeżenia co do hałasu właścicielom psa, którzy jednak nic z tym nie zrobili. Mężczyzna postanowił więc wziąć sprawy we własne ręce.
Po kolejnej awanturze, którą urządził swoim sąsiadom, wrócił do domu, wziął rewolwer i wsiadł do samochodu. Podjechał do płotu otaczającego posesje sąsiadów, po czym oddał dwa strzały w kierunku czworonoga.
Z relacji świadków wynika, że po tym jak postrzelił psa, mężczyzna miał krzyknąć "to powinno uciszyć cię na jakiś czas!" i odjechać. Policja szybko zjawiła się przed jego domem. Jako że naruszył warunki zwolnienia za kaucją, od razu trafił do aresztu.
Owczarek będzie musiał przejść operacje
Niestety rany poniesione przez psa były bardzo poważne. Jeden z pocisków trafił go w szczękę, drugi utkwił w jego klatce piersiowej. Zwierzak potrzebował pilnej operacji, jeśli miał kiedyś odzyskać pełną sprawność.
Lazer miał wtedy 7 lat, był więc psem w sile wieku. Dzięki wysiłkom weterynarzy i zaangażowaniu jego właścicieli udało się go uratować. Pocisk, którym mężczyzna trafił go w klatkę piersiową, wciąż jednak tkwi w ranie.
Jako że sprawa wciąż się toczy, właściciele czworonoga muszą pokrywać wszystkie koszty leczenia psa z własnej kieszeni. Zostaną im one zwrócone po zapadnięciu wyroku. Ceny zabiegów są bardzo wysokie, w związku z czym musieli oni prosić ludzi o pomoc za pośrednictwem portalu GoFundMe.
Źródło: animalchannell