Krzysztof Krawczyk miał wielkie serce dla zwierząt. 12 lat temu odmienił los skrzywdzonego kundelka
Informacja o tym, że Krzysztof Krawczyk nie żyje, to prawdziwy szok dla Polaków. Jeden z najpopularniejszych polskich piosenkarzy XX i XXI wieku, który od lat śpiewał na scenach swoje największe przeboje, odpłynął parostatkiem w wieczny rejs. Dziś przyjaciele zmarłego muzyka składają mu hołd i żegnają go z żalem, dzieląc się przy tym pięknymi wspomnieniami.
Krzysztof Krawczyk nie żyje. Legendarny muzyk był wielkim miłośnikiem zwierząt
Pogrzeb Krzysztofa Krawczyka odbędzie się już w sobotę, 10 kwietnia w Bazylice Archikatedralnej św. Stanisława Kostki w Łodzi o godzinie. 12:00. Uroczystość, na którą zostali zaproszeni specjalni goście, będzie miała charakter państwowy, a transmisję na żywo będzie można śledzić na łamach stacji TVP. Znany polski artysta zostanie pochowany na cmentarzu w podłódzkich Grotnikach.
Tymczasem osoby mające przyjemność osobiście poznać Pana Krzysztofa tęsknią i dzielą się refleksjami na temat działalności muzyka. Dołączyła do nich redaktorka "Faktu", która przytoczyła poruszającą historię sprzed 12 lat świadczącą o jego nadzwyczajnej empatii, wielkim sercu i chęci pomocy słabszym.
W sieci pojawił się wpis opublikowany przez Maję Fenrych. Dziennikarka w styczniu 2009 roku zajmowała się opisywaniem losów bezpańskich zwierząt czekających na nowy dom i kochających opiekunów. Wśród nich pojawiła się wzmianka dotycząca rocznego kundelka imieniem Drakula. W chwili pisania tekstu jeszcze nie podejrzewała, że już wkrótce ogłoszenie adopcyjne dotrze do Krzysztofa Krawczyka i jego żony, Ewy.
- Może nie wszyscy z was wiedzą, jak Państwo Krawczykowie kochali zwierzęta. Panie Krzysztofie, pani Ewo, dziękuję - rozpoczęła wpis opublikowany na swoim profilu w mediach społecznościowych.
DALSZA CZĘŚĆ TEKSTU POD MATERIAŁEM WIDEO:
Zwierzak urodzony pod szczęśliwą gwiazdą
Skrzywdzony psiak dotychczas mieszkał w schronisku Promyk w Gdańsku i nic nie zapowiadało tego, by szybko zmienił miejsce zamieszkania. Było to głównie spowodowane jego charakterystycznymi wystającymi z pyska kły, przez które nie cieszył się popularnością wśród osób chcących zaadoptować zwierzę ze schroniska.
- „Z trudem łapie powietrze, jego pyszczek wykrzywia grymas bólu, nie ma apetytu, bo jedzenie potęguje jego cierpienie...”- tak wtedy o nim pisałam. Piesek cierpiał, bo źli ludzie złamali mu szczękę, gdy był jeszcze szczeniaczkiem, ta fatalnie, bardzo krzywo się zrosła. Wierzyłam, że los kundelka się odmieni, bo często to się udawało. "Fakt" miał i ma pod tym względem ogromną siłę. Ale nie sądziłam, że aż taką - wspomina dziennikarka.
Wtedy zdarzyła się niesamowita rzecz. O losie skrzywdzonego kundelka Drakuli usłyszał znany piosenkarz! Redaktorka "Faktu" wspomina, że w dniu publikacji tekstu zadzwonił jej telefon. Ku jej wielkiemu zaskoczeniu, w słuchawce usłyszała głos Pani Ewy, żony Krzysztofa Krawczyka.
- Powiedziała, że zakochali się w Drakuli od pierwszego wejrzenia, pokryją koszty jego leczenia i chcą go adoptować. Tak się stało. 6 lutego 2009 roku pan Krzysztof z małżonką przyjechali do gdańskiego Promyka, by adoptować pieska. Nazwali go Niuniusiem. Potem rozmawialiśmy jeszcze kilka razy o tym, jak im się razem wiedzie, jak tam Niuniuś w nowym domu, przysyłali mi zdjęcia, ależ oni okazali mu serce. Oczywiście Niuniuś spał z nimi w łóżku, miał królewskie warunki. Taką miałam historię z panem Krzysztofem - napisała.
Dlaczego Krawczykowie zdecydowali się zaadoptować Niuniusia? Jak tłumaczył wówczas Krzysztof Krawczyk, psiak był walentynkowym prezentem dla jego ukochanej żony. Pomimo swoich niedoskonałości wydawał się wymarzonym kandydatem na przyjaciela i towarzysza dnia codziennego.
– Te jego ząbki nie są takie straszne, może będzie mógł żyć bez operacji. Kocham psy, a naukowcy dowiedli, że głaskanie takiego zwierzęcia bardzo człowieka uspokaja. Apeluję do wszystkich, by odwiedzali schroniska. Nie bójcie się przygarniać psów kalekich, one też potrzebują ciepła! A za okazane serce potrafią odwdzięczyć się miłością i wiernością – podkreślał artysta.
Zobacz zdjęcia:
-
Policjanci zabrali błąkające psy do auta. Zwierzaki nie chciały opuszczać radiowozu
-
Skandal. Sołtys wsi Wirki ciągnęła psa na haku za samochodem
-
Cudowne narodziny w łódzkim zoo. Na świat przyszedł myszojeleń