Poruszające, co kot zrobił w swojej ostatniej drodze do weterynarza. Niemożliwe
Andrew Bernhard, właściciel kota o takim samym imieniu - Andrew - pewnego dnia musiał podjąć bolesną decyzję o pożegnaniu swojego najlepszego przyjaciela. Zwierzak był już dość stary jak na kota, miał bowiem 15 lat i nie było z nim najlepiej. Gdy jego właściciel podjął smutną, acz konieczną decyzję, kot w ostatniej drodze do weterynarza zrobił coś niezwykle poruszającego.
Andrew - kot z charakterem
15-letni mruczek Andrew był kotem z charakterem. Zawsze domagał się atencji człowieka, nie sposób było przejść obok niego obojętnie. Również gdy bawił się z psem swojego właściciela, nie dawał sobie w kaszę dmuchać.
Kot był przy swoim właścicielu we wszystkich najważniejszych chwilach w jego życiu. Towarzyszył mu, gdy zdawał maturę, bronił licencjatu, kończył studia medyczne, a także gdy już został lekarzem. Zawsze mógł liczyć na swojego najlepszego przyjaciela.
Pewnego dnia Andrew Bernhard dostrzegł, że stan zdrowia jego kota znacznie się pogarsza. Było to związane z jego wiekiem, mruczek nie był już w pełni sił jak kiedyś. Zawsze, gdy był zadowolony, mruczał. Pewnego dnia nie był już w stanie robić nawet tego. To zmusiło właściciela do podjęcia ważnej, ostatecznej decyzji.
Ostatnie pożegnanie mruczka
Decyzja nie była prosta, ale była podyktowana stanem zdrowia najlepszego przyjaciela. Zwierzak po prostu za bardzo cierpiał, nawet nie był w stanie mruczeć.
Gdy Andrew zabrał kota do weterynarza, by ten go uśpił i skrócił mu cierpienia, kot zrobił coś niezwykłego. W drodze do lekarza mruczek położył swoją łapkę na dłoni właściciela. I tak razem jechali, jego ostatnią drogą, będąc przy sobie.
To było niezwykle poruszające pożegnanie, właściciel się tego nie spodziewał. Andrew postanowił uwiecznić tę chwilę na zdjęciu i podzielić się nią ze światem. Kot nie był w stanie inaczej pożegnać się ze swoim właścicielem i uczynił to w sposób najbardziej chwytający za serce.
Kota Andrew już z nami nie ma, jest zapewne gdzieś za tęczowym mostem. Ale wspomnienie o nim żyje, opiekun o nim nigdy nie zapomni.
- Bardzo się cieszę, że ta historia nadal się nie skończyła. Kot Andrew przyniósł mi tyle szczęścia w życiu i mam nadzieję, że dzięki niemu inni również jeszcze bardziej docenią swoje zwierzaki - mówi Andrew Bernhard.
Choć tego wyjątkowego kota już z nami nie ma, pozostanie on w naszych pamięciach. Daje on nam też pewną naukę, dzięki której docenimy jeszcze mocniej nasze własne zwierzaki i dostrzeżemy kruchość ich życia. Nie wszystko jest nam bowiem dane na zawsze. Pamiętajmy o tym i cieszmy się każdą chwilą spędzoną ze swoim kotem, psem bądź innym zwierzakiem.
Zobacz zdjęcie: