Dramat fundacji. Brakuje pieniędzy i wolontariuszy. Zwierzęta są zdane na łaskę
Fundacje działające na rzecz zwierząt odmieniły życie tysięcy z nich. Wiele z nich prowadzi działalność interwencyjną, monitoruje stan zwierząt znajdujących się na obszarze ich działań, jak i pokrywa koszty leczenia porzuconych, okaleczonych czy chorych stworzeń. Niestety ich przyszłość stanęła pod znakiem zapytania. Wiele wskazuje na to, że część z nich może zakończyć swoją działalność.
Fundacje znalazły się w dramatycznej sytuacji
Brakuje właściwie wszystkiego - pieniędzy, rąk do pracy, czy nawet karmy dla ich podopiecznych fundacji. W związku z kryzysem, wywołanym pandemią koronawirusa wiele osób straciło swoje źródło utrzymania. Skutkiem tego jest dużo mniejsza liczba wpłat na konta fundacji.
W wielu wypadkach dochodzi także do zwrotów wcześniej adoptowanych zwierząt. Utrzymanie ich wiąże się z dużymi kosztami i odpowiedzialnością, której ludzie nie mogą już dźwigać na swoich barkach.
Zmalały także dotacje przyznawane im przez gminy. Samorządy, które wcześniej chętnie je wspierały, także odczuły skutki zmniejszonych wpływów do budżetu. Zostały przez to zmuszone do cięcia kosztów. Działalność prozwierzęca nie znalazła się wśród kluczowych inwestycji.
Właściciele fundacji alarmują. Ich relacje mrożą krew w żyłach. Los maltretowanych niegdyś zwierząt, takich jak konie czy osły znajduje się w ich rękach. Bardzo chcą nieść pomoc, jednak powoli kończą im się możliwości.
- Był taki moment, kiedy mieliśmy na koncie niecałe 1000 złotych, także była to dramatyczna chwila, a zbliżał się czas zakupu siana i nie mieliśmy za co je kupić - opisuje Renata Wójcik z fundacji "Pegasus" w rozmowie z tvn24.pl.
Niektóre fundacje znalazły się na skraju bankructwa
Nawet największe fundacje mają problemy z płynnością finansową. Fundacja "Centuarus" potwierdziła, że jednego dnia pod jej opiekę wróciło aż 48 koni. W ostatnim okresie liczba darczyńców zmalała z kolei o 25%.
- Jesteśmy naprawdę załamani tym, co się dzieje, ponieważ przez te 13 lat naszej działalności nigdy nie było tak d**ramatycznej sytuacji**, że tak mnóstwo zwierząt do nas wróciło. Ludzie płaczą i nas przepraszają, ale nie dają rady - mówi TVN24 Norbert Ziemlicki z fundacji "Centaurus".
Zgodnie z prawem na utrzymanie bezpańskich, czy odebranych okrutnym właścicielom zwierząt powinny łożyć gminy. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie wywiązują się ze swojego obowiązku.
- Co robią gminy? Oczywiście, żeby nie wydawać swoich pieniędzy, przerzucają odpowiedzialność na organizacje. Stwierdzają, że gmina nie ma żadnego obowiązku płacić, że to właściciela koszty te obciążają, więc organizacja musi radzić sobie sama, a właściciel często nie ma majątku, z którego można byłoby taką egzekucję przeprowadzić - mówiła telewizji TVN24 adwokat Katarzyna Topczewska.
Pomóc można tutaj:
Fundacja "Ktoś" - jak pomóc Fundacja
"Centaurus" - przekaż darowiznę
Zobacz wideo: