Czwórka szczeniąt błąkała się po opustoszałej okolicy. W pobliżu nie było żywego ducha
Ratownicy zwierząt z Bakersfield Strays opisali na swoim profilu na Instagramie niedawną interwencję. Akcja mocno zapadła im w pamięć, ponieważ czwórka porzuconych szczeniąt błąkała się po zupełnie niezamieszkałej okolicy. Chociaż maluchy uciekały ile sił w nogach, aktywiści nie dali za wygraną.
Początek historii miał miejsce na opuszczonej drodze na wsi w hrabstwie Kern w Kalifornii. Kilkumiesięczne szczenięta biegły ulicą w pobliżu winnic oraz sadów. Jedyny dźwięk, jaki można było usłyszeć w okolicy, to ich pazurki uderzające w żwirowe podłoże. Ratownikom nie pozostało nic innego, jak spróbować je schwytać i zaopiekować się nimi.
Szczenięta błąkały się na bezludziu
Ratownicy z RAD Rescue, którzy są częścią organizacji Bakersfield Strays, udali się na miejsce, aby rozejrzeć się po okolicy i spróbować namierzyć psiaki. Mieli wiele szczęścia, ponieważ z jadącego auta udało im się zaobserwować całą zgraję biegnącą drogą, na której były widywane już wcześniej.
- Kiedy zobaczyłam szczenięta pędzące drogą, moje serce zamarło ze strachu. Bałam się, że mogą zostać potrącone przez samochód lub stać się ofiarą kojota. Ale czułam też ogromną potrzebę pomocy i dania im szansy na walkę o lepszą przyszłość - mówi cytowana przez Tode Dodo Yesenia Giles, wolontariuszka, która brała udział w akcji.
Wolontariusze obawiali się, że pieski już od jakiegoś czasu prowadzą koczowniczy tryb życia. W związku z tym mogły być nieufne w stosunku do ludzi, co zdecydowanie utrudniłoby ich schwytanie.
Ratują zwierzęta z rąk oprawców. Proszą o Twoje 1,5%Szczenięta uciekały, gdy tylko widziały zbliżającego się człowieka
Niestety przypuszczenia ratowników okazały się słuszne. Maluchy bały się ludzi do tego stopnia, że gdy tylko któryś z nich zmierzał w ich stronę, uciekały, jak najdalej było to tylko możliwe. Jednak Yesenia Giles i Natalie Arakel, które brały udział w akcji, nie zamierzały się poddać.
Po wielu próbach w końcu udało im się złapać wszystkie z małych czworonogów. Następnie umieścili je w transporterze i zawieźli do schroniska “Szczenięta Bez Granic”. Tam przeszły szereg badań, zostały wykąpane, nakarmione i napojone. Na szczęście okazało się, że cała czwórka ma się naprawdę nieźle, jak na okoliczności, w jakich przyszło im żyć.
Wszystko zmierza ku dobremu
Na szczęście złapane na odludziu szczenięta w miarę szybko odnalazły się w nowej rzeczywistości w schronisku. Najważniejszym aspektem, nad którym muszą popracować z nimi wolontariusze, jest odbudowanie relacji z ludźmi. Nie ma się co dziwić, że w ostatnim czasie zaufanie względem człowieka zostało mocno nadszarpnięte.
- Poczynili niezwykłe postępy od czasu ich uratowania. Dobrze przystosowują się do życia w schronisku i ponownie uczą się ufać ludziom - mówi jeden z przedstawicieli Bakersfield Strays.
Niebawem szczenięta wróciły do pełni sił, a każdym z nich zainteresowała się adopcyjna rodzina. Można śmiało powiedzieć, że otrzymały od losu drugą szansę na lepsze życie.
źródło: The Dodo