Znana weterynarz porównuje hodowle zwierząt do targów. "To rasizm w czystej postaci"
Weterynarze do lat zbiegali o to, by, zamiast kupować zwierzę od hodowcy przygarnąć czworonoga ze schroniska. Lekarze na własne oczy widzą, jakie problemy tworzy rynek handlu psami. Dorota Sumińska porównuje to zjawisko do targu niewolników, uznaje je za niemoralne. Na poparcie tej tezy podaje wiele przykładów z własnego życia. Niestety większość osób wciąż pozostaje nieświadoma tego, jak wyglądają jego realia.
Weterynarze od lat krytykują handel zwierzętami
Decydując się na sprowadzenie do domu zwierzaka, zwykle rozważamy jakiej rasy powinien być pupil, jakiego koloru ma mieć sierść, czy jakiej być wielkości. Nie zastanawiamy się nad tym, czy zwierzak nas potrzebuje, czy nasz ryb życia odpowiada jego potrzebom, a już z pewnością nie myślimy nad tym, jakie warunki panowały w miejscu, z którego do nas trafił.
Ludzie udomowili psy dziesiątki tysięcy lat temu. Z biegiem czasu te zwierzęta stały się od człowieka praktycznie w 100% zależne. Na dodatek w wyniku świadomych działań stworzono rasy, które borykają się z wieloma problemami zdrowotnymi. Zaburzając naturalny tor ewolucji, wyhodowano czworonogi, których zadaniem było przypodobanie się człowiekowi.
Za przykład mogą posłużyć tutaj mopsy. Ludziom podobały się psy o spłaszczonych pyszczkach i dużych oczach. Hodowcy zaczęli więc kojarzyć ze sobą osobniki o takich cechach, by jeszcze mocniej je uwypuklić. Weterynarze borykają się obecnie ze skutkami takich decyzji. Kształt ich czaszek utrudnia im oddychanie, pieski nie mogą podejmować nadmiernego wysiłku, w niektórych wypadkach oczy dosłownie wypadają im z orbit.
- To my, ludzie, decydujemy o każdej sekundzie życia naszych zwierząt, często też o ich śmierci. Skoro już mamy niewolnika, zrezygnujmy z targu. A czymś takim są hodowle. To rasizm. A kupowanie zwierząt jest po prostu niemoralne - powiedziała Dorota Sumińska, lekarka weterynarii w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Choć słowa lekarki mogą szokować, tak wygląda smutna prawda o rynku psów rasowych. Często słyszy się o przypadkach patologii, do jakich dochodziło z winy niektórych osób zaangażowanych w "produkcję" rasowych szczeniąt. Warto pamiętać, że za taki stan rzeczy odpowiadają nie tylko pseudohodowcy, ale też licencjonowane podmioty i być może przede wszystkim, konsumenci.
Weterynarz apeluje: "przygarniajmy zwierzęta, nie kupujmy"
Sumińska przyznaje, że kiedyś sama miała dwa psy rasowe, pochodzące z hodowli. Wszystko zmieniło się, gdy jej mąż zaczął pracę w schronisku Na Paluchu. Wiedząc o tym, jak wygląda życie niechcianego czworonoga, weterynarz nie mogła wspierać biznesu, który na masową skalę wydaje na świat kolejne szczeniaki.
Obecnie opiekuje się samymi adoptowanymi czworonogami. By zwierzak trafił do jej domu, musi jednak spełniać pewne kryteria. Dorota Sumińska adoptuje jedynie psy, którymi nikt inny nie chciałby się zająć, a więc takie, które posiadają pewne "defekty". Muszą mieć więc minimum 10 lat, posiadać jakąś chorobę i od dłuższego czasu szukać dom u.
- Jeśli chcemy adoptować, porozmawiajmy najpierw z wolontariuszem. Opowiedzmy o swoim trybie życia, o swoich marzeniach. Nie chodźmy między klatkami, nie wybierajmy. Pozwólmy, żeby to wolontariusz wybrał dla nas zwierzę, które najbardziej do nas pasuje i najbardziej akurat potrzebuje opuścić mury schroniska - apelowała weterynarz w wywiadzie udzielonym "GW".
Warto pamiętać, że przygarnięcie psa jest formą niesienia mu pomocy, ma na celu zapewnienie mu opieki. Nie powinniśmy robić tego, by nasz pupil imponował znajomym, albo ze względu na prośby dziecka, które zwierzaka traktują odrobinę jak przytulankę. Nasza redakcja z pełnym zaangażowaniem przyłącza się do apelu Doroty Sumińskiej "przygarniajmy zwierzęta, nie kupujmy"!
źródło: wyborcza.pl