Skandal. Znaleziono kundelka przywiązanego do drzewa, obrożę miał spiętą trytytką. "Nie miał szans, żeby się oswobodzić"
Kundelek w typie owczarka niemieckiego został pozostawiony na śmierć z głodu i wychłodzenia w lesie w Mrowinach (gmina Żarów). Sprawca porzucenia zwierzęcia upewnił się, że pupil nie ma najmniejszych szans się wyswobodzić. Podczas akcji ratunkowej odkryto, że miał obrożę spiętą plastikową opaską uciskową.
Kundelek o ciemnym umaszczeniu zawiódł się na swoim właścicielu w najgorszy możliwy sposób. Nieznany właściciel zwierzęcia postanowił zrzec się odpowiedzialności wynikającej z zajmowania się czworonogiem, jednocześnie nie dbając o to, by pupil trafił w ręce odpowiedzialnej osoby. Wolał za to pozostawić go w środku lasu z dala od ludzkiego wzroku.
Porzucony kundelek wzywał pomocy
Skandaliczne zajście relacjonuje Radosław Falów zajmujący się końmi w okolicznej stajni. Wczorajszego ranka tj. 6 stycznia br., kiedy mężczyzna szedł do swojego miejsca pracy, usłyszał psie szczekanie wydobywające się z lasu. Początkowo nie martwił się o los zwierzęcia, podejrzewając, że należy ono do leśniczego.
– Usłyszałem szczekanie psa, dochodzące z lasu. To miejsce oddalone od domów, pomyślałem więc, że może leśniczy chodzi z psem. Zaniepokoiło mnie jednak, że minęły trzy godziny, a szczekanie nie milkło – czytamy relację pana Radosława na Świdnica 24.
Czas jednak mijał, a pies przebywający w środku lasu nie przestawał szczekać. Pan Radosław w końcu postanowił zaspokoić swoją ciekawość i skierował się w stronę niecichnącego wołania o pomoc. Widok, jaki ukazał się jego oczom, był dla niego dużym zaskoczeniem. Na miejscu zastał psa w typie owczarka niemieckiego, który stał przywiązany do drzewa.
- Poszedłem w miejsce, skąd dochodziło i zobaczyłem psa, przywiązanego linką do drzewa. Później okazało się jeszcze, że obroża była spięta trytką. Pies nie miał szans, żeby się oswobodzić - opowiada.
Zwierzę miało obrożę spiętą trytytką
Mężczyzna wolał nie ryzykować samodzielnego oswobodzenia zwierzęcia, ponieważ w tamtej chwili zachowywało się w agresywny sposób. Zamiast tego niezwłocznie wybrał numer alarmowy i próbował skontaktować się z odpowiednimi służbami i instytucjami ratującymi zwierzęta. Cała operacja trwała ponad dwie godziny.
– Przyjechał patrol, a po nich pracownik schroniska w Świdnicy. Pies został oswobodzony i zabrany – opisuje pan Radosław. – Szukałbym ratunku tak długo, jak byłoby trzeba. Sam zajmuję się zwierzętami, są dla mnie bardzo ważne. Każde życie jest cenne!
W chwili przybycia patrolu na miejsce zdarzenia kundelek był już bardzo spragniony i głodny. Cierpiał z powodu wychłodzenia organizmu, dlatego można wnioskować, że spędził w lesie wiele godzin.
Osoba, która porzuciła zwierzę na pastwę losu, popełniła przestępstwo z premedytacją. Wnioskując po pozostawionych opaskach uciskowych na jego obroży, sprawca nie chciał, by psu przypadkowo udało się wyswobodzić. W tym wypadku karą za znęcanie się nad zwierzętami są nawet 3 lata pozbawienia wolności.
- Jak bardzo pozbawionym ludzkiej empatii człowiekiem trzeba być, by psa przywiązać, (…), linami do kilku drzew w lesie? Pewnie po to, by mieć pewność, że jak jedną przegryzie, to reszta będzie go trzymać. Jak bardzo złym, pozbawionym uczuć trzeba być, by go tam zostawić? - napisał Paweł Szewczyk z Fundacji Mam Pomysł, prowadzącej świdnickie schronisko. - Psa oswobodziliśmy i bezpiecznie zawieźliśmy do naszej placówki. Życzę temu kto to zrobił z całego serca okrutnie beznadziejnych dni.
Artykuły polecane przed redakcję Świata Zwierząt:
- "Milionerzy": Usłyszała zaskakujące pytanie za 40 tysięcy. Dotyczyło samca jelenia
- Małe owczarki niemieckie bawią się z tatą. Wideo rozczula do łez
- Bohaterski jamnik uratował 70-latka przed śmiercią. W zamian za ratunek wymierzono mu straszny cios
Źródło: swidnica24.pl
Następny artykuł